Rano miał takiego kaca jak nigdy, a w dodatku obudził się na podłodzę w kałuży swojej śliny z dupą w górze. "WHAT THE FUCK?! Co się właśnie stało?" Automatycznie podniósł się na kolana i rozejrzał jak surykatka po pokoju. "Widział to ktoś?" Motylica patrzyła na mnie z uniesioną brwią, a po tem zaczęła się śmiać. Jego usta odruchowo zacisneły się w cięką linie.
-Coś ciekawego mnie omieło tej nocy?-spytałem cicho.
-Chyba że nie pamiętasz to wygraną-nie przestawała się śmiać.
-To akurat pamiętam, więc po za tym nic?-dopytywałem się dalej.
-Nic-zgryzła wagrę aby powstrzymać swoje rozbawienie, po tych słowach odczuł ogromną ulgę.
Podniosł się tylko aby usiąść na krawędzi łóżka i schować podkrążone oczy w dłoniach wplątując końcówki palców w rozpuszczone włosy. Z łazienki wyszedł Arno ze szczoteczką do zębów w dłoni i ręcznikiem na karku.
-Radzę ci się ogarnąć-stwierdził wymachując przedmiotem.
-Zamierzam-podniosł na niego zmęczony wzrok-Dziś bez kasyna.
***
Wieczorem Insa przyprowadziła paru 'znajomych' pomijając fakt że pozała ich wczoraj pijana. Przynieśli oni wódki i whiskey od cholery. "Czyżby znowu pijacka noc? Nie z idiotami nie pije, już wole sam". Arno miał to samo podejście, oni wszystcy pili, a my we dwaj patrzyliśmy na ten striptiz jej koleżanek i jej samej z złośliwym uśmiechem i uniosionymi brwiami. "Niewruszeni"-śmiał się w głowie, ale jednak namówili nas na whiskey, coś do czego Shay ma słabość...niestety.
***
Było tuż nad ranem kiedy się wynieśli. Shay odporni na małą ilość alkoholu byli trzeźwi rozumem nogami już nie bardzo więc we trójkę rzucili się łóżko. Arno puścił mi oczko na pewien znak. HA! Teraz najlepsze....
<reszta w zakładce 'Opowiadania +18'>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz