Obudziłem się w środku jaskrawego jeziora w jakiejś świątyni, wszystko mnie bolało
- Nic nie pamiętam... - jęknąłem. Ledwo wstając poszedłem za mur, prawdopodobnie była tu jakaś wataha, bo czułem zapach wader, z nosem przy ziemi pobiegłem za tropem, nie zwracając uwagi na inne wilki lub zwierzynę, ujrzałem dwie wadery
- Cześć, co robicie? - powiedziałem głośno
- A ty to kto?! - warknęła jedna z nich
- Ja? Ja jestem Laval. A ty?
- Jestem Insaki, a to jest Rosalie. - powiedziała uspokojona wskazując łapą drugą waderę - Skąd się tu wziąłeś?
- Ja... właściwie nic nie pamiętam... obudziłem się w jeziorze. - usiadłem z opuszczonymi uszami
- Mogę ci pomóc przyjacielu. - powiedziała z uśmiechem
- Dziękuje! - powiedziałem zadowolony - zaprowadzę cię i twoją znajomą do świątyni, a raczej coś świątynio-podobnego.
Wadery spojrzały na siebie, pokiwały potakująco głową, a ja zaprowadziłem je do tej świątyni
- Dobra, to tutaj. - usiadłem
Wadery rozglądały się po świątyni
- Nigdy wcześniej tego tu nie było... - powiedziała zdziwiona Insaki, bardzo się zdziwiłem. ,,Pojawiło się znikąd? To niemożliwe...'' taka myśl zaprzątnęła mi głowę
-To jest w ogóle możliwe? - spytałem się Insaki
<Insaki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz