- Znowu znalazłaś niewłaściwego przeciwnika - mówiłam sama do siebie, a
raczej do mojej demonicznej formy, którą zwykłam nazywać "Shiru". Powoli
zaczynało brakować mi tchu, od dobrej godziny uciekałam przed ogromnym
niedźwiedziem, a on był coraz bliżej. Próbowałam przyspieszyć, ale w tej
postaci nie mogłam zrobić niczego więcej. Po raz pierwszy od... dawna
pozwoliłam Shiru przejąć stery.
- OOO TAK! - wydarłam się - GIŃ MISIU! - zabiłam go jedną myślą. Poszło
szybko. Akuma chciała już wracać, myślała, że jej ustąpię, idiotka. I
tak rzadko mogę robić co chcę, niech sobie nie myśli, że tak po prostu
oddam władzę. Że też akurat z nią muszę dzielić jeden organizm...
Leciałam prosto przed siebie, kocham prędkość, nie to co Akuma, ona woli
powolne spacerki... aż mnie skręca na samą myśl o tym, że wybiera
chodzenie zamiast biegania. Pędziłam, pędziłam, a potem zrobiłam mocne
BUM o kogoś.
- Kurwo stoisz mi na drodze, usuń się - warknęłam na nieznajomego wilka
<ktoś?>
9 lip 2015
8 lip 2015
Od Arna "Czary mary czyli prostujemy banany" cz.1 (cd. Hannzev)
Nigdy nie sądziłem, że skończę jako diler bananów. No prawda nadal do pełnoprawnego dilera brakuje mi klientów, jednak towar nowy i świeży dumnie niosłem w koszyku w pysku. Zdobyłem je krwią, potem oraz wypracowanym szczęściem! Tak naprawdę po prostu je ukradłem, ale może tego nie ciągnijmy. Właściwie nie można nazwać tego kradzieżą, koszyk stał samotnie przy rzece, a że w pobliżu nie widziałem nikogo specjalnie nim zainteresowanego, postanowiłem go sobie przywłaszczyć. Ktoś obędzie się piknikiem bez bananów. Ja zaś spróbuję wszystkim wmówić, że wcale znowu nie zaszedłem za daleko. Niektórzy wyruszają, by zdobyć pożywienie w formie dzikiej zwierzyny, ja, jako prawowity dżentelmen, przyniosłem banany.
Były półokrągłe. Brawo, Arno, nasz miejscowy Sherlocku. Mimo to moją nową aspiracją było wyprostowanie ich, co szło mi niesamowicie opornie zważywszy na to, że nie miałem nikogo do pomocy. Kto by tu... Ktoś najwyżej postawiony powinien chyba wiedzieć, jak mi pomóc. Alfa prawdopodobnie. Hanzuś, Hanzuś, cip cip, mam bananki.
Znalazłem go przy rzece, niedaleko uprzejmych krzaków, które zgodziły się mnie ukryć na jakiś czas. Przecież nie podejdę do niego, kiedy akurat coś załatwia. Chociaż nie wiem czy nazywanie tego załatwianiem nie będzie mijało się z prawdą. Jeśli dobrze zrozumiałem, chciał tylko zażegnać jakiś spór pomiędzy... tym... Ten od Ruvika nazywał się chyba Borek. Zaraz, nie. Bronisław? W każdym razie coś na B. A ten drugi to już kompletnie nie pamiętam. Ale ma śmieszny fryz, więc będę mówić na niego Tęczówka. Homopropaganda.
W momencie, kiedy Hanz wreszcie postanowił się ruszyć, ochoczo ruszyłem za nim, mijając grupkę basiorów, którzy posłali mi nieco zdziwione spojrzenia. Oprócz Ruvika. Stwórca mi świadkiem, że on interesuje się chyba tylko trupami i osobami rannymi. Kiedyś go rozruszę. Nikt nie odmawia dobrej szkockiej!
W końcu nie wytrzymałem i rzuciłem alfę w tyłek. Bananem oczywiście, koszyka mi szkoda było. Powinienem rzucać do celu, trafiłem i d e a n a l n i e. Uśmiechnąłem się szeroko.
6 lip 2015
Od Satana (cd. Hannzev)
Huh?! Mówią o mnie jakbym był dzieckiem, pf. Nie trzeba się mną zajmować, głupcy. Chociaż ta pani wydaje się bardzo miła, mama by ją chętnie poznała, ale tatuś.. Chyba by ją pogryzł. Przynajmniej tak mi się wydaje..
- Nie. - powiedział sam do siebie i padł na ziemię brzuszkiem. Próbował podrapać się po plecach tylnymi łapkami ale tłuszczyk i skóra mu nie pozwalały.
- Chodź. - westchnęła jaszczurka podchodząc bliżej. Uniosłem wzrok i zapiszczałem, po czym zamachałem ogonem.
- Ojej. - jęknęła i zaśmiała się kobieta, położyła łapę na moim grzbiecie i podrapała, a ja przyśpieszyłem ruch ogonkiem, tupiąc nóżką i wywaliłem język.
- Rany boskie. - znowu odezwało się chodzące mięsko. Zamruczałem, po czym próby podniesienia się zaczęły się. Po pięciu wadera nieco mi pomogła. Aj tam! Szybko podbiegłem do niego i stanąłem na tylnych łapach, przekręcając główkę. Ruszyliśmy gdzieś w krzaki, a potem nad jeziorko. Jak tylko zobaczyłem wodę skoczyłem i zanurkowałem, płynąc. Nie umiem pływać.. Ale mam duży brzuszek z powietrzem, który wypycha mnie na powierzchnię. Nabrałem powietrza i dopłynąłem do brzegu nierówno.
- A teraz cie zjem! - rzuciłem zadowolony z siebie, próbując go ugryźć, ale cofał się. Wreszcie się poddałem. - Głodny jestem..
- Nie umiesz.. - nie dokończył, bo już skradałem się na wiewiórkę, która stała tyłem. Złapie cie..
<Do Hanza>
- Nie. - powiedział sam do siebie i padł na ziemię brzuszkiem. Próbował podrapać się po plecach tylnymi łapkami ale tłuszczyk i skóra mu nie pozwalały.
- Chodź. - westchnęła jaszczurka podchodząc bliżej. Uniosłem wzrok i zapiszczałem, po czym zamachałem ogonem.
- Ojej. - jęknęła i zaśmiała się kobieta, położyła łapę na moim grzbiecie i podrapała, a ja przyśpieszyłem ruch ogonkiem, tupiąc nóżką i wywaliłem język.
- Rany boskie. - znowu odezwało się chodzące mięsko. Zamruczałem, po czym próby podniesienia się zaczęły się. Po pięciu wadera nieco mi pomogła. Aj tam! Szybko podbiegłem do niego i stanąłem na tylnych łapach, przekręcając główkę. Ruszyliśmy gdzieś w krzaki, a potem nad jeziorko. Jak tylko zobaczyłem wodę skoczyłem i zanurkowałem, płynąc. Nie umiem pływać.. Ale mam duży brzuszek z powietrzem, który wypycha mnie na powierzchnię. Nabrałem powietrza i dopłynąłem do brzegu nierówno.
- A teraz cie zjem! - rzuciłem zadowolony z siebie, próbując go ugryźć, ale cofał się. Wreszcie się poddałem. - Głodny jestem..
- Nie umiesz.. - nie dokończył, bo już skradałem się na wiewiórkę, która stała tyłem. Złapie cie..
<Do Hanza>
Od Hannzev'a "Co za wstyd" cz.8 (cd. Arno)
Przemierzałem sobie tereny w końcu natrafiając na okolice Lory i podążałem wzdłuż niej idąc w tą samą stronę co płyną jej prąd. Idąc na krawędzi uskoku usłyszałem jakaś rozmowę. Po krótkiej chwili moim oczom ukazał się obrazek rozmawiającego Borisa z Vectorem i obserwującego w ciszy Ruvika. Miałem nadzieję, iż się dogadają. Nagle z niewiadomych powodów Vector się zbulwersował. Stanąłem bliżej na urwiska tuż obok rzeki. Przyglądając się trójce basiorów. Z lekkim "matko, na co ja patrzę". W szczególności kiedy Vector uderzył Borisa w pysk patrząc wrogo na Ruvika. Boris zdenerwowany zaczął na niego warczeć, mając jeszcze resztki cierpliwości. Chłopak chyba nie ma zielonego pojęcia w co się pakuje. Chrząknąłem głośno, tak aby towarzystwo usłyszało mnie wyraźnie. Wszystkie trzy postacie automatycznie przeniosło wzrok na mnie. Zrobiłem krok do przodu i pozwoliłem sobie zsunąć z uskoku.
- Nie sądzę, aby działanie siłowe było tu potrzebne - mruknąłem poirytowany na Borisa i Vectora - Czyż nie? Zrobiłem nacisk na 'Czyż nie?'.
Wyprostowałem się wspinając pierś. Borisa mruczał coś niezrozumiałego pod nosem. Ruvik prychnął widocznie obojętnie na tą sytuacje, a Vector wywrócił oczami. Co najlepsze, żaden poza Ruvikiem nie patrzył mi w oczy. Cały ten czas odnosiłem wrażenie, że ktoś się mi uparcie przygląda. Było to uczucie do niezniesienia. Już spokojnie patrząc na nich poleciłem im zakończyć ten spór i rozejść się.
< krótko bo Hanz miał się tylko wytrącić>
- Nie sądzę, aby działanie siłowe było tu potrzebne - mruknąłem poirytowany na Borisa i Vectora - Czyż nie? Zrobiłem nacisk na 'Czyż nie?'.
Wyprostowałem się wspinając pierś. Borisa mruczał coś niezrozumiałego pod nosem. Ruvik prychnął widocznie obojętnie na tą sytuacje, a Vector wywrócił oczami. Co najlepsze, żaden poza Ruvikiem nie patrzył mi w oczy. Cały ten czas odnosiłem wrażenie, że ktoś się mi uparcie przygląda. Było to uczucie do niezniesienia. Już spokojnie patrząc na nich poleciłem im zakończyć ten spór i rozejść się.
< krótko bo Hanz miał się tylko wytrącić>
4 lip 2015
Akuma
Imię: Akuma
Pseudonim: Akki
Wiek: 2 lata
Orientacja: Aseksualistka
Orientacja: Aseksualistka
Głos: ► (Simone Simons)
Stanowisko/Profesja: Szpieg
Żywioł: Życie/Śmierć
Umiejętności:
znikanie, transformacja w demona (najczęściej niezależna), Zabijanie
myślą (jako demon), wskrzeszanie (w normalnej formie)
Charakter:
Akuma ma dwie twarze, a nawet formy, dosłownie. Ta 'normalna' jest
niezwykle łagodną waderą kochającą wszystko i wszystkich dookoła. Jest
niezwykle opiekuńcza i każdemu pomoże. Uwielbia też towarzystwo innych i
miło się z nią rozmawia. W formę "demoniczną" zmienia się najczęściej
niezależnie od swojej woli. Wtedy rzuca się na innych z kłami, jest
pierwsza do bójek i ostro przeklina. Mało tego, jej okrutną naturę
wspomaga niezwykła umiejętność - zabijanie myślą. Na szczęście kiedy
wraca do pierwotnej formy może wszystko naprawić za pomocą umiejętności
wskrzeszania. Jednak, żeby było ciekawiej może wskrzesić tylko tych,
których zabił jej demon. Akuma nieustannie prowadzi walki sama ze sobą,
co poważnie wpływa na jej psychikę i zdarza jej się podejmować próby
samobójcze, ale póki co żyje i ma nadzieję, że tak zostanie.
Historia: Akuma
została wyrzucona z rodzinnej watahy, gdy miała rok. Wtedy ujawnił się
jej wewnętrzny demon, Alfa przezwała ją "Akuma" (demon po japońsku) i
niedługo po tym zginęła. Przypadek? Nie było dla niej miejsca w watasze
życia, wygnana przez rok ukrywała się w podwodnej jaskini gdzie, o
dziwo, był tlen. Próbowała zapanować nad demoniczną formą, ale na
próżno. W końcu zdecydowała się opuścić schronienie i znaleźć jakiś
przyjaciół... dosyć szybko wpadła na wilki, które przyjęły ją do swojej
watahy i tam już została.
Partner/ka: Brak
Szuka partnera: Nie
Zakochany/a w: w nikim, w końcu As
Inne zdjęcia: demon
Właściciel: prezentacjezafree
Kwota pieniędzy w banku: 25 SR
2 lip 2015
Od Vectora "Co za wstyd..." cz. 7 (cd. Ruvik lub Boris)
- Nie, nie, nie... Nie trzeba! - odparłem nie zdając sobie z tego sprawy że powiedziałem o jedno "nie" za dużo.
- Jesteś pewien? - rzekł basior patrząc zażenowany jak uderzam łapą o drzewo, by pozbyć się pijawki.
- Jasne... NO ZŁAŹ PIRANIO JEDNA! - wrzasnąłem na niewielką, czarną istotkę, która chyba bardzo zajęła się całowaniem mojej słodkiej łapki.
- Nie rób tego tak, tylko tak. - powiedział z kpiącym uśmiechem chwytając łapą natrętną pijawkę i jednym szarpnięciem ściągając mi ją z łapy. O mało nie zemdlałem ze strachu. A co jeśli w ten sposób oberwałby mi łapę ze skóry? Na szczęście nic się nie stało. Drugi się po prostu gapił.
- Czasem najlepsze są najprostsze rozwiązania.
- Hehe... właśnie chciałem to zrobić. - wyszczerzyłem się głupawo próbując nie zgrywać takiego debila, jakim jestem. Chyba to się nie udało, bo patrzyli na mnie, jakbym spadł z nieba.
- Jak się nazywacie? - zapytałem po chwili.
- Ja jestem Boris, a ten tu to Ruvik, mój brat. - wyjaśnił wskazując na drugiego wilka. - A tobie jak na imię? Należysz do watahy?
- Vector... a... do jakiej watahy?
- Eh... do Watahy Vetro Zanna. - rzekł coraz bardziej poirytowany Boris. Dobijała go moja powalająca inteligencja.
- Aaaa... to tak, należę. - odpowiedziałem z nieschodzącym uśmiechem z pysku. Drugi basior mruknął pod nosem coś z typu "idiota się znalazł". Nie miałem pojęcia o co mu chodzi.
- Słuchaj... bierzesz mnie za idiotę? - warknąłem, choć w środku zdawałem sobie z tego sprawę, że do najmądrzejszych nie należałem. Ruvik odpowiedział milczeniem.
- To zaraz zmienisz zdanie. - powiedziałem unosząc łapę, by go uderzyć. Niestety uniosłem ją trochę za wysoko i uderzyłem w pysk stojącego za mną Borisa. Basior pomasował swój zbolały policzek i jednym sprawnym ruchem stanął mi na drodze.
- Mógłbyś choć odrobinę uważać?
- Pfff... jeszcze trochę i cię posłucham, wiesz? - mruknąłem niezadowolony.
<Ruvik? Boris?>
- Jesteś pewien? - rzekł basior patrząc zażenowany jak uderzam łapą o drzewo, by pozbyć się pijawki.
- Jasne... NO ZŁAŹ PIRANIO JEDNA! - wrzasnąłem na niewielką, czarną istotkę, która chyba bardzo zajęła się całowaniem mojej słodkiej łapki.
- Nie rób tego tak, tylko tak. - powiedział z kpiącym uśmiechem chwytając łapą natrętną pijawkę i jednym szarpnięciem ściągając mi ją z łapy. O mało nie zemdlałem ze strachu. A co jeśli w ten sposób oberwałby mi łapę ze skóry? Na szczęście nic się nie stało. Drugi się po prostu gapił.
- Czasem najlepsze są najprostsze rozwiązania.
- Hehe... właśnie chciałem to zrobić. - wyszczerzyłem się głupawo próbując nie zgrywać takiego debila, jakim jestem. Chyba to się nie udało, bo patrzyli na mnie, jakbym spadł z nieba.
- Jak się nazywacie? - zapytałem po chwili.
- Ja jestem Boris, a ten tu to Ruvik, mój brat. - wyjaśnił wskazując na drugiego wilka. - A tobie jak na imię? Należysz do watahy?
- Vector... a... do jakiej watahy?
- Eh... do Watahy Vetro Zanna. - rzekł coraz bardziej poirytowany Boris. Dobijała go moja powalająca inteligencja.
- Aaaa... to tak, należę. - odpowiedziałem z nieschodzącym uśmiechem z pysku. Drugi basior mruknął pod nosem coś z typu "idiota się znalazł". Nie miałem pojęcia o co mu chodzi.
- Słuchaj... bierzesz mnie za idiotę? - warknąłem, choć w środku zdawałem sobie z tego sprawę, że do najmądrzejszych nie należałem. Ruvik odpowiedział milczeniem.
- To zaraz zmienisz zdanie. - powiedziałem unosząc łapę, by go uderzyć. Niestety uniosłem ją trochę za wysoko i uderzyłem w pysk stojącego za mną Borisa. Basior pomasował swój zbolały policzek i jednym sprawnym ruchem stanął mi na drodze.
- Mógłbyś choć odrobinę uważać?
- Pfff... jeszcze trochę i cię posłucham, wiesz? - mruknąłem niezadowolony.
<Ruvik? Boris?>
1 lip 2015
Od Shay'a (cd. Wahots)
Zarzucając głową do tyłu strzepałem część wody, która magicznym sposobem się na niej pojawiła. Po czym się nachyliłem i otrzepałem resztę ciała. Jeszcze stałem w tej pozycji i z niewinnym uśmiechem skierowanym go ziemi. Podniosłem się śmiejąc się w głos. Spojrzałem na niego rozbawionym wzrokiem. Czy on próbuje mnie bajerować? Hahaha. To moja dzielnia. Uniósł brew do góry, widocznie nic nie rozumiejąc. Machnąłem tylko obojętnie łapą i ruszyłem dalej. Tam gdzie zawsze podążam kiedy mi nudno. Wyżyć się na biednych skałach. Ruszył za mną.
- Już uciekasz? A zapowiadała się taka super zabawa - jęknął aktorsko.
- Chcesz zabawy - stanąłem i uśmiechnąłem się zalotnie przez ramie.
- Zawsze jej oczekuje.
Zrobiłem minę typu "no nieźle" i odwróciłem się do niego. Mierząc go monotonnym wzrokiem usiadłem i tak trwałem. Żywiłem nadzieje, że jeśli okaże się nudny, albo...i tak się nie okaże przecież go wepchnąłem do wody. God, damn it! Mogłem poczekać. No cóż będę musiał to przetrwać. Gestem uniosłem paręnaście litrów wody z zbiornika wodnego znajdującego się obok nas. Pojawił się ogromy cień nad jego postacią.
- Co ty... - mruknął patrząc na mnie jak na idiotę, zauważył cień pod sobą i niechętnie uniósł pysk do góry. W tym samym momencie puściłem wodę. Spadła na niego, nie wydając nawet żadnego plusku ani innego dźwięku.
- Ze mną nie będzie ci nudno skarbie - wzruszyłem ramionami i ruszyłem beznamiętnie na pole. Nie patrząc już na jego reakcje lub czyny. Zwyczajnie podążałem dalej.
< krótkie ale lepsze niż nic >
- Już uciekasz? A zapowiadała się taka super zabawa - jęknął aktorsko.
- Chcesz zabawy - stanąłem i uśmiechnąłem się zalotnie przez ramie.
- Zawsze jej oczekuje.
Zrobiłem minę typu "no nieźle" i odwróciłem się do niego. Mierząc go monotonnym wzrokiem usiadłem i tak trwałem. Żywiłem nadzieje, że jeśli okaże się nudny, albo...i tak się nie okaże przecież go wepchnąłem do wody. God, damn it! Mogłem poczekać. No cóż będę musiał to przetrwać. Gestem uniosłem paręnaście litrów wody z zbiornika wodnego znajdującego się obok nas. Pojawił się ogromy cień nad jego postacią.
- Co ty... - mruknął patrząc na mnie jak na idiotę, zauważył cień pod sobą i niechętnie uniósł pysk do góry. W tym samym momencie puściłem wodę. Spadła na niego, nie wydając nawet żadnego plusku ani innego dźwięku.
- Ze mną nie będzie ci nudno skarbie - wzruszyłem ramionami i ruszyłem beznamiętnie na pole. Nie patrząc już na jego reakcje lub czyny. Zwyczajnie podążałem dalej.
< krótkie ale lepsze niż nic >
Od Hannzev'a (cd. Satan)
Dramatycznie wywróciłem oczami po czym złapałem szczeniaka zębami za kark niosąc w stronę Onyksowego Łuku. Szczeniak szarpał się we wszystkie strony i krzyczał żeby go puścić. Mi to jednak nie przeszkadzało. Stanąłem i pstryknąłem mu nad uszami rzucając na niego czar. Mały terrorysta automatycznie usnął i bez żadnych pisków mogłem kontynuować spacerek z towarzyszem niespodzianką i Lalkarzem, który przed momentem dołączył do watahy. Szliśmy równo. Krok w krok. Opowiadał mi co go spotkało pod czas tej pół rocznej rozłąki. Muszę mu przyznać - nie mógł się nudzić. Nie każdego atakują płochliwe zwierzęta, jaki są jednorożce. Nie bardzo mogłem rozmawiać z szczeniackiego powodu.
****
Ku mojej radości jak doszedłem w zaplanowane miejsce spotkałem postać, którą w tej chwili chciałem spotkać. Octavia zbierała różne rośliny na barwniki do swoich farb. Położyłem malucha na skale i odsunąłem się parę kroków, aby na niego popatrzeć. Lalkarz tak jak chciał z tego punktu ruszył do mojej jaskini. Octavia zostawiła wcześniejsze zajęcie i zatrzymała się obok mnie. Oczekiwała ode mnie wszystkich szczegółów spotkania malca. Opowiedziałem, bo przecież jak kobieta prosi nie kulturalnie nie robić to co chcę, chyba że chcę abyś skakał z klifu na ziemie, wtedy możesz już się nie zgodzić. Coraz kiwała głową ze zrozumieniem. Znowu pstryknąłem palcami, a szczeniak obudził się i tępo rozejrzał po okolicy. Po czasie dotarło do niego co się stało i ponownie się na mnie rzucił wgryzając mi się w łapę.
- I tak cały czas - mruknąłem do Oct, tylko się uśmiechnęła.
Wzięła go, a mi kazała się odsunąć. Spory czas z nim rozmawiała zanim się o czymś dowiedziała, następnie osobiście przedstawiła mi małego towarzysza.
- Więc mnie oszukałeś? - spojrzałem na niego jak zdenerwowany ojciec.
Położył uszy, ale nadal złośliwie się uśmiechał do mnie. Westchnąłem z rezygnacją. Na samą myśl, że ponownie będę zajmował się dzieckiem.... Właśnie dzieckiem... Nic nie było. Powiadomiłem Oct, że się nim zajmę, a on niczym słup głupio patrzył to na mnie to na waderę. Poleciłem mu podążać za mną.
< prezent bożonarodzeniowy raz >
****
Ku mojej radości jak doszedłem w zaplanowane miejsce spotkałem postać, którą w tej chwili chciałem spotkać. Octavia zbierała różne rośliny na barwniki do swoich farb. Położyłem malucha na skale i odsunąłem się parę kroków, aby na niego popatrzeć. Lalkarz tak jak chciał z tego punktu ruszył do mojej jaskini. Octavia zostawiła wcześniejsze zajęcie i zatrzymała się obok mnie. Oczekiwała ode mnie wszystkich szczegółów spotkania malca. Opowiedziałem, bo przecież jak kobieta prosi nie kulturalnie nie robić to co chcę, chyba że chcę abyś skakał z klifu na ziemie, wtedy możesz już się nie zgodzić. Coraz kiwała głową ze zrozumieniem. Znowu pstryknąłem palcami, a szczeniak obudził się i tępo rozejrzał po okolicy. Po czasie dotarło do niego co się stało i ponownie się na mnie rzucił wgryzając mi się w łapę.
- I tak cały czas - mruknąłem do Oct, tylko się uśmiechnęła.
Wzięła go, a mi kazała się odsunąć. Spory czas z nim rozmawiała zanim się o czymś dowiedziała, następnie osobiście przedstawiła mi małego towarzysza.
- Więc mnie oszukałeś? - spojrzałem na niego jak zdenerwowany ojciec.
Położył uszy, ale nadal złośliwie się uśmiechał do mnie. Westchnąłem z rezygnacją. Na samą myśl, że ponownie będę zajmował się dzieckiem.... Właśnie dzieckiem... Nic nie było. Powiadomiłem Oct, że się nim zajmę, a on niczym słup głupio patrzył to na mnie to na waderę. Poleciłem mu podążać za mną.
< prezent bożonarodzeniowy raz >
29 cze 2015
Od Satana (cd. Hannzev)
Przechadzałem się tu i tam z wysoko uniesionymi łapkami. Można było nazwać to maszerowaniem w rytm własnego podśpiewowywania, które unosiło się echem. W pewnym momencie zauważyłem dużego szczura, który chętnie uciekał na mój widok, ale nie za długo, ha! Dopadłem go w swoje łapki mocno ściskając, aż mu oczka wyszły z orbitek. Bawiłbym się nim trochę dłużej, ale usłyszałem baaardzo głośne powarkiwanie. Zdziwiony, bo dawno nie słyszałem wilków, pognałem w jego stronę przy okazji wywracając się w krzaki. Dwa basiory stały blisko siebie i jeden, bardzo dziwny, na prawdę, był sprawcą tych dźwięków. Chyba o czymś dyskutowali, ale mnie to nie interesowało! Bracia!
- Rawr! - krzyknąłem i skoczyłem na niebieskawą grzywę gryząc ją i tarmosząc. Zero reakcji z jego strony, ale zostałem zrzucony. Nie ma ze mną tak łatwo! Okrążyłem go i znowu skoczyłem, ale zostałem zatrzymany przez jego dwa pazury w górze. Skóra z policzków prawie zasłaniała mi widok przez te wiszenie w powietrzu.
- Co to jest? - zapytał chamsko. Wystawiłem mu język i używając swojej szybkości wyrwałem się na ziemie, wskakując na jego łapę. Mocno objąłem ją swoimi puchatymi nóżkami i trzymałem szczelnie.
- Raaawr rawr! - zaryczałem. - Nie zrzucisz mnie wielkoludzie, rawr!
Począł potrząsać swoimi wielgachnymi stopami w prawo i lewo, ale me szczelne przyssawki nie pozwoliły mu na nic więcej, jak schylenie się i wzięcie mnie za kark zębami. Znów upadłem na pupę z głośnym ,,puff".
- Zgubiłeś się? - usłyszałem pytanie od drugiego basiora. Uniosłem wysoko brwi i odwróciłem się do niego.
- Ja się nigdy nie gubię! - naburmuszyłem policzki. I znowu ktoś mnie dotykał, zostałem popchnięty przez tego dziwnego wilka i przewróciłem się na plecy. Jako, że jestem bardzo pulchny, miałem przez chwilę problem ze wstaniem.
- Taak? To gdzie twoi rodzice? - zignorowałem to pytanie.
- Jak wstanę, to cię złapie, upf! - wreszcie opadłem na brzuszek. Od razu użyłem ukochanej techniki biegania wokół swojego obiektu zainteresowania, czyli wielkiego obiadku - jaszczurki z dziwną sierścią. Chyba go zmyliłem!
- Rawr! - krzyknąłem i skoczyłem na niebieskawą grzywę gryząc ją i tarmosząc. Zero reakcji z jego strony, ale zostałem zrzucony. Nie ma ze mną tak łatwo! Okrążyłem go i znowu skoczyłem, ale zostałem zatrzymany przez jego dwa pazury w górze. Skóra z policzków prawie zasłaniała mi widok przez te wiszenie w powietrzu.
- Co to jest? - zapytał chamsko. Wystawiłem mu język i używając swojej szybkości wyrwałem się na ziemie, wskakując na jego łapę. Mocno objąłem ją swoimi puchatymi nóżkami i trzymałem szczelnie.
- Raaawr rawr! - zaryczałem. - Nie zrzucisz mnie wielkoludzie, rawr!
Począł potrząsać swoimi wielgachnymi stopami w prawo i lewo, ale me szczelne przyssawki nie pozwoliły mu na nic więcej, jak schylenie się i wzięcie mnie za kark zębami. Znów upadłem na pupę z głośnym ,,puff".
- Zgubiłeś się? - usłyszałem pytanie od drugiego basiora. Uniosłem wysoko brwi i odwróciłem się do niego.
- Ja się nigdy nie gubię! - naburmuszyłem policzki. I znowu ktoś mnie dotykał, zostałem popchnięty przez tego dziwnego wilka i przewróciłem się na plecy. Jako, że jestem bardzo pulchny, miałem przez chwilę problem ze wstaniem.
- Taak? To gdzie twoi rodzice? - zignorowałem to pytanie.
- Jak wstanę, to cię złapie, upf! - wreszcie opadłem na brzuszek. Od razu użyłem ukochanej techniki biegania wokół swojego obiektu zainteresowania, czyli wielkiego obiadku - jaszczurki z dziwną sierścią. Chyba go zmyliłem!
Lucyfer Maximilian
Godność: Lucyfer Maximilian (Maximilian to nazwisko)
Pseudonim: Komornik, Lucek/Lucjan, Lalkarz, Max, Ramzes (sporo tego co nie?)
Wiek: 2 lata i 4 miesiące
Orientacja: Jeszcze ją określa
Głos: ►
Profesja: Kłusownik Zawodowy, Major, Strażnik
Żywioł: Psychokineza, Przemiana (3,4,5 wymiar)
Umiejętności:
~PSYCHOKINEZA~
>Pirokineza: psychokinetyczne działanie mikro polegające na zwiększaniu temperatury obiektu, prowadzącego do jego zapalenia (samozapłonu).
>Kirokineza: psychokinetyczne działanie mikro polegające na zmniejszeniu temperatury obiektu.
>Geokineza: kontrola nad ziemią, przewidywanie i powodowanie trzęsień ziemi.
>Geokineza: kontrola nad ziemią, przewidywanie i powodowanie trzęsień ziemi.
> Teleportacja: przenoszenie przedmiotów, ściąganie przedmiotów i to nawet z bardzo
odległych miejsc bez strat czasowych, zjawisko występujące na seansach
mediumistycznych.
~reszty kinetycznych zdolności nie ma lub nie ma~
~PRZEMIANA~
>Wywoływanie u siebie lub u innych świadomych snów
>Wędrowanie duszą, lecz nie ciałem
>Reinkarnacja siebie lub innych
>Łamanie fal światła i tworzenie z nich przeróżnych sworzeń/przedmiotów
>Odczytywanie aur
~INNE~
~INNE~
>Mistrz alchemii
>Silny i wytrzymały
>Zmiana postaci w człowieka lub demona
>"Puka i zabiera" typowy komornik. Wyczuj to podtekst.
~DEMON~
>Wysysanie z ludzi energii i chęci do życia
Charakter: Lucyfer jest silny fizycznie jak i również psychicznie. Daję się zaginać (ani wyginać). Zawsze dąży do tego, aby mieć liczne wpływy lub panowanie. Lubi wszystko widzieć i wiedzieć, nie po to aby plotkować tylko aby mieć haczyki. Bardzo możliwe że zbyt pewny swoich możliwości, ale o dziwo to go nie gubi. Zawsze spada na cztery łapy. Pieprzony materialista. Jego czyny są zawsze dopracowane, przemyślane i ukazane z bolącą gracją, skutecznością i dynamiką. Bez owocne są próby przechytrzenia go. Lubi być w centrum zainteresowania, ale nie musi, umie bez tego żyć. Lubi smak ryzyka i wątpliwości. Kiedy jest zdenerwowany nie panuje nad agresją i gniewem. Kiedy nie ma dobrego humoru jest markotny i kapryśny. Nie mówi tego na głos, ale jest narcystyczny w szczególności jak ktoś źle o nim mówi. Ma tendencje do nieświadomego wykorzystywania ludzi na swoją korzyść. Miewa napady furii, zazwyczaj w takich momentach zmienia swoją postać na demona.
Znaki szczególne: Liczne wzory na na ciele.
Historia: Jego rodzina się rozbiła. Zgadnijcie przez kogo.... Oczywiście że przez jego brata! Poznał Hanza przypadkowo jak obaj wędrowali, chyba jakieś pół roku temu, akurat wtedy kiedy stał się dorosły. Jeszcze błąkał się pół roku zanim znowu spotkał Hannzev'a teraz jako alfę. Zaproponował mu dołączenie do niej, a Lalkarz nie mając co lepszego uczynić zgodził się. Po za tym co mu szkodzi.
Partner/ka: -
Szuka partnera: "Przelotnie spoko. Na stałe? Nie wiem"
Zakochany w: Zazwyczaj w każdym widzi coś fajnego. "Zazwyczaj", bo bywają wyjątki.
Kwota pieniędzy w banku: 25 SR
Satan
Imię/Godność: -
Pseudonim: Satan
Wiek: 3 miesiące
Orientacja: samosekualny/aseksualny
Głos: ►
Profesja: Uczeń
Żywioł: Wiatr
Umiejętności: Potrafi bardzo szybko biegać, oraz zmieniać kierunek wiatru by zdezorientować biegające jedzonko~
Charakter: Bardzo ciekawski, wszędzie wepcha swój drobny, świecący się nosek. Jak już coś go bardziej zaciekawi, to nie ustępuje i podąża za tym czymś, lub kimś. Uwielbia zabawę i wtrącanie się w nie swoje sprawy. Nie rozumie co to sarkazm, czy ironia. Gdy ktoś jest na niego zły, to go wcale nie rusza, chociaż czasem potrafi się przestraszyć.
Znaki szczególne: Często wypadające futerko, które zastępuje inna łata/kolor.
Historia: Oh, nie pamięta by miał styczność z wieloma wilkami, nee. Jego mama została zabrana na wyprawę, a on zgubił się podczas zabawy. Ale daje sobie radę! Potrafi polować na małe gryzonie, jest bardzo szybki.
Partner/ka: -
Szuka partnera: Nee, jak będę duży to na pewno Cię znajdę, miłości!
Zakochany/a w: Kiedyś wyjdzie za samego siebie.
Inne zdjęcia: ♂
Właściciel: Jedyny
Kwota pieniędzy w banku: 25 SR
28 cze 2015
Od Wahots'a (cd. Shay)
W końcu dotarłem do jakieś porządnej watahy . Uśmiecham się jak idiota –
więc z bananem na ustach wszedłem na tereny tutejszej watahy.
Dołączyłem tutaj poprzez tutejszego Alfę. Jakoś tak wyszło, że na niego
„wpadłem” gdzieś jak był na polowaniach, czy coś. Nie wiem, nie
interesuje się tym. To trochę opowiem swojej historii (tak będzie
zandudzać).
Więc urodziłem się w jaskini (chyba jak każdy chociaż inni się rodzą na łąkach, ale ok…) , na jakiś terenach watahy, ale nie wiadomo jakiej. Miałem matkę, ojca i trzech braci. Żyłem w normalnej rodzinie, jednak mnie to nigdy nie interesowało. Byłem żądny przygód, zawsze uciekałem z domu już jako młody. Szukałem czegoś nowego w życiu, dorastałem jak każdy. A kiedy osiągnąłem dwa lata, nie chcąc przebywać w gronie rodzinnym wyniosłem się z dnia na dzień bez żadnego słowa. Opuściłem rodzinę i zacząłem wędrować.
Przez kolejne dwa lata wędrowałem w poszukiwaniu jakieś watahy, przez ten okres czasu miałem wielu partnerów jak i partnerek. Jednak to nie było to o czym „marzyłem”. W końcu trafiłem na tą watahę – wataha vetoro zanna. Spotkałem Alfę – Hannzev’a, no i jako tako dołączyłem za pośrednictwem Alfy tak tu się znalazłem.
Wiem, zanudziłem. No, ale cóż. Więc powróćmy do tego wszystkiego, jak zacząłem tutaj „należeć” od połowy dnia.
Poszedłem się przejść po terenach. W sumie, jedno miejsce mnie zaintrygowało, na które od razu poszedłem. Pewne jeziorko, kilka basiorów było i zanurzali się w łowieniu ryb. Uśmiechnąłem się lekko, co ledwo było widoczne. Stałem jeszcze chwilę kiedy to od tyłu ktoś mnie nieco „zaskoczył”. Obróciłem się i zobaczyłem jakiegoś basiora, który chyba szedł w kierunku jeziorka, no i najwyraźniej mu zagracałem drogę. Przesunąłem się na bok.
- Nowy? – spytał.
- Yhy. – odparłem niepewnie.
Przytaknął głową. Chciałem odejść, ale odezwał się mój żołądek – nie jadłem od kilku dni, więc chyba warto by było abym teraz coś przekąsił. Podszedłem do jeziorka i wyostrzyłem – próbowałem – wzrok aby dojrzeć jakąś rybę, ale na nic. W pewnym momencie ktoś mnie pchnął i nim zdążyłem zareagować, aby uniknąć kąpieli – wpadłem. Westchnąłem ciężko. Obróciłem się i zobaczyłem, że był to ten sam basior co wcześniej mnie „zaczepił” pytaniem czy jestem nowy. Warknąłem pod nosem, ale szybko się ogarnąłem.
- Ups… - zaśmiał się.
Wyszedłem z wody i zacząłem się otrzepywać z wody, która cała wylądowała na nim i wyglądał jak mokry szczur.
- Ups… Za blisko stałeś. – zaśmiałem się szarmancko.
<Shay?>
Więc urodziłem się w jaskini (chyba jak każdy chociaż inni się rodzą na łąkach, ale ok…) , na jakiś terenach watahy, ale nie wiadomo jakiej. Miałem matkę, ojca i trzech braci. Żyłem w normalnej rodzinie, jednak mnie to nigdy nie interesowało. Byłem żądny przygód, zawsze uciekałem z domu już jako młody. Szukałem czegoś nowego w życiu, dorastałem jak każdy. A kiedy osiągnąłem dwa lata, nie chcąc przebywać w gronie rodzinnym wyniosłem się z dnia na dzień bez żadnego słowa. Opuściłem rodzinę i zacząłem wędrować.
Przez kolejne dwa lata wędrowałem w poszukiwaniu jakieś watahy, przez ten okres czasu miałem wielu partnerów jak i partnerek. Jednak to nie było to o czym „marzyłem”. W końcu trafiłem na tą watahę – wataha vetoro zanna. Spotkałem Alfę – Hannzev’a, no i jako tako dołączyłem za pośrednictwem Alfy tak tu się znalazłem.
Wiem, zanudziłem. No, ale cóż. Więc powróćmy do tego wszystkiego, jak zacząłem tutaj „należeć” od połowy dnia.
Poszedłem się przejść po terenach. W sumie, jedno miejsce mnie zaintrygowało, na które od razu poszedłem. Pewne jeziorko, kilka basiorów było i zanurzali się w łowieniu ryb. Uśmiechnąłem się lekko, co ledwo było widoczne. Stałem jeszcze chwilę kiedy to od tyłu ktoś mnie nieco „zaskoczył”. Obróciłem się i zobaczyłem jakiegoś basiora, który chyba szedł w kierunku jeziorka, no i najwyraźniej mu zagracałem drogę. Przesunąłem się na bok.
- Nowy? – spytał.
- Yhy. – odparłem niepewnie.
Przytaknął głową. Chciałem odejść, ale odezwał się mój żołądek – nie jadłem od kilku dni, więc chyba warto by było abym teraz coś przekąsił. Podszedłem do jeziorka i wyostrzyłem – próbowałem – wzrok aby dojrzeć jakąś rybę, ale na nic. W pewnym momencie ktoś mnie pchnął i nim zdążyłem zareagować, aby uniknąć kąpieli – wpadłem. Westchnąłem ciężko. Obróciłem się i zobaczyłem, że był to ten sam basior co wcześniej mnie „zaczepił” pytaniem czy jestem nowy. Warknąłem pod nosem, ale szybko się ogarnąłem.
- Ups… - zaśmiał się.
Wyszedłem z wody i zacząłem się otrzepywać z wody, która cała wylądowała na nim i wyglądał jak mokry szczur.
- Ups… Za blisko stałeś. – zaśmiałem się szarmancko.
<Shay?>
27 cze 2015
Od Shay'a ,,Nowe Życie (?)" cz. 18 (C.D.N/END) [+18]
Musnąłem
dziewczynie usta delikatnie koniuszkami palców błądząc po jej policzku.
Arno zaczął ją całować w szyje bawiąc się jej włosami. Dziewczyna była
zdezorientowana sytuacją i tak nam uległa jak nigdy dotąd. "Może dzięki
alkoholowi?". Po chwili każdy już był nagi pod cięką białą kołdrą.
Dziewczyna ciężko oddychała pochłonięta przyjemnością dotyku
Arna i mojego. MOTYLICA BYŁA NIE DOŚĆ, ŻE ULEGŁA TO I CHĘTNA. Rozchyliła uda, a
Arno chętnie w nią wszedł od tyłu. Postanowiłem pójść w ślady przyjaciela (?) no
ale bez przesady on nie jest bezpłodny jak on, trzeba się zabezpieczyć
przed alimentami na dziecko, więc założyłem "ochronę zbawienną przed
zapłodnieniem" i dopiero po tym zrobił to samo co on. "Młoda" jękneła z
zachwytu. Potem szło jak po maśle. Gryzłem ją w obojczyk, pieszcząc
kobiece walory. Pieprzyliśmy ja w najlepsze, a ona nic nie wiedziała.
***
Minął dobry czas
nim przestaliśmy. Dziewczyna od razu zasnęła, po seksie. Co było dla
mężczyzn zbawieniem. Obaj wzięli szybki prysznic, ubrali się i wyszli
nawet nie mrużąc tej nocy oczu. Wskoczyli do samochodu, zostawiając ją w
hostelu samą, nawet za niego nie płacąc. Ups... Przybili piątkę i
odjechali... Gdzie? Się zobaczy...
<wybacz nie chcę bachora i nie chcę aby Shay był z Isną.. Shay to wolny strzelec, baby:|>
DLA CIEKAWSKICH CAŁE OPOWIADANIE BYŁO ZACZERPNIĘTE Z TELEDYSKU DO 'SEEK BROMANCE'
CAŁY POMYSŁ NA OPOWIADANIA BYŁ USTALONY Z PRAWIĘ W WSZYSTKIMI B)
CAŁY POMYSŁ NA OPOWIADANIA BYŁ USTALONY Z PRAWIĘ W WSZYSTKIMI B)
26 cze 2015
Od Shay'a "Początek" cz. 2 (cd. Mikayla)
Otrzepałem z futra poranną rosę, która przez przedzieranie się przez ten uporczywy krzew osadziła się na mnie. Ostatni raz rzuciłem mu złowrogi wzrok. Kiedyś się policzymy. Wyprostowałem się wypierając pierś do przodu i spiąłem mięśnie przednich łap i kawałka pleców, aby chrząknęło mi w kręgach, po czym spokojnym wzrokiem spojrzałem na waderę o równanie specyficznym ubarwieniu co u paru wilków w watasze.
- Jakiś konkretny powód cię tu sprowadza? - zadała pytanie przerywając wcześniejszą czynność.
- Witaj. Nigdy cię tu nie widziałem, a ja dużo widzę - nie chciało mi się odpowiadać na pytanie, a zmiana tematu wydała mi się słuszną decyzją.
- Może dlatego, że dopiero co tu dołączyłam?
- Może, a może nie.
- Filozof się znalazł.
- Każdy poeta musi umieć myśleć, czyż nie? Nie odpowiadaj.
- Nie każdy. Musi patrzeć.
Zrobiłem dwa kroki stając równolegle do niej i zerkając przez bark na nią złośliwe się uśmiechnąłem. Jeszcze nie wie co ja czeka. Ona patrzyła na mnie ja na nią, a z jej tyłu nadciągała chmura pyłów i dymu, która zamierzała prosto na nas, a raczej na nią. Połknęła ją jak woda połyka ciała. Chmura przede mną rozstępowała. Uciszyłem wichry delikatnym ruchem łapy.
- Dobry zabójca też musi.
- Przestroga od złego pana...
- Shaya - dokończyłem.
- Shaya.
- Nie Shaya. Mów przez Sh jak sz i przez zęby.
- Shay.
- Idealnie.
- Mów mi Mikayla lub Cicha.
- Pełne imię brzmi lepiej.
Zrobiłem jeszcze parę kroków dalej i siadłem do wadery tyłem. Patrząc na pole, lub jak to ja powiedziałem - sale treningową. Jak ja dawno tu się nie zapuszczałem. Może z dwa miesiące lub troszkę więcej. Poczyniła to samo, siadając tuż obok mnie i również patrząc w dal. Widziałem to przecież umiem. Podniosłem pysk w górę przymykając powieki. Wypuściłem wiatr z mojego uścisku i ucieszony zawirował w koło mnie targają moją miedzianą sierść.
<proszę>
- Jakiś konkretny powód cię tu sprowadza? - zadała pytanie przerywając wcześniejszą czynność.
- Witaj. Nigdy cię tu nie widziałem, a ja dużo widzę - nie chciało mi się odpowiadać na pytanie, a zmiana tematu wydała mi się słuszną decyzją.
- Może dlatego, że dopiero co tu dołączyłam?
- Może, a może nie.
- Filozof się znalazł.
- Każdy poeta musi umieć myśleć, czyż nie? Nie odpowiadaj.
- Nie każdy. Musi patrzeć.
Zrobiłem dwa kroki stając równolegle do niej i zerkając przez bark na nią złośliwe się uśmiechnąłem. Jeszcze nie wie co ja czeka. Ona patrzyła na mnie ja na nią, a z jej tyłu nadciągała chmura pyłów i dymu, która zamierzała prosto na nas, a raczej na nią. Połknęła ją jak woda połyka ciała. Chmura przede mną rozstępowała. Uciszyłem wichry delikatnym ruchem łapy.
- Dobry zabójca też musi.
- Przestroga od złego pana...
- Shaya - dokończyłem.
- Shaya.
- Nie Shaya. Mów przez Sh jak sz i przez zęby.
- Shay.
- Idealnie.
- Mów mi Mikayla lub Cicha.
- Pełne imię brzmi lepiej.
Zrobiłem jeszcze parę kroków dalej i siadłem do wadery tyłem. Patrząc na pole, lub jak to ja powiedziałem - sale treningową. Jak ja dawno tu się nie zapuszczałem. Może z dwa miesiące lub troszkę więcej. Poczyniła to samo, siadając tuż obok mnie i również patrząc w dal. Widziałem to przecież umiem. Podniosłem pysk w górę przymykając powieki. Wypuściłem wiatr z mojego uścisku i ucieszony zawirował w koło mnie targają moją miedzianą sierść.
<proszę>
Wahots
Imię: Wahots
Pseudonim: Kolorowy, Wah, Hot
Wiek: 4 lata
Orientacja: Biseksualny
Profesja: Łowca
Żywioł: Powietrze
Umiejętności:
• wszystko związane z żywiołem (np. tworzenie tornad, wywoływanie silnego wiatru na zawołanie itp.)
• panuje nad pogodą
• widzi przez ściany
• umie się szybko teleportować
• często widzi duchy, co mu czasem przeszkadza, bo wie, że powinien z nimi rozmawiać…
Charakter: Wahots jest dość nietypowym wilkiem. Lubi on nowe znajomości,
jest ciekawski świata i zawsze zastanawia co jest za rogiem, co go
czeka. Wah jest żądny przygód i nigdy nie odmówi jakiś wypraw – no
chyba, że nie jest w humorze to już całkiem inna sprawa. Jest on
przyjacielskim wilkiem, lubiący pomagać innym, a sam nie lubiący jak
ktoś mu chce pomóc. Oczywiście lubi się droczyć z innymi, czasem działa
na nerwy, ale da się go jakoś znieść. Nigdy nie potrafi usiedzieć w
miejscu, bo zawsze go coś zaciekawi i potrafi polecieć i tam grzebać,
ale wcześniej spyta się czy może. Jest strasznym uparciuchem, jak się na
coś uprze to nie ma mocnych, aby go od tego odciągnąć. Wah jest
oczywiście opanowany, ale to już ciężko zobaczyć skoro zachowuje się jak
typowy „dzikus”. No cóż… Basior jest także bardzo skromny w stosunku do
swojej osoby.
Jednak w stosunku do drugiej osoby jest strasznie uczuciowy, jeśli kogoś
obdarzy już swą sympatią... Czasem lubi sobie poromansować, ale to już
rzadziej.
Znaki szczególne*: Kolorowe włosy, różowe oczy, skrzydła… Na tylnej łapie ma znak strzałki skierowanej w dół.
Historia: Wahots urodził się w jaskini, na jakiś terenach watahy, ale
nie wiadomo jakiej. Miał on matkę, ojca i trzech braci. Żył w normalnej
rodzinie, jednak go to nigdy nie interesowało. Był żądny przygód, zawsze
uciekał z domu już jako młody. Szukał czegoś nowego w życiu, dorastał
jak każdy. A kiedy osiągnął dwa lata, nie chcąc przebywać w gronie
rodzinnym wyniósł się z dnia na dzień bez żadnego słowa. Opuścił rodzinę
i zaczął wędrować.
Przez kolejne dwa lata wędrował w poszukiwaniu jakieś watahy, przez ten
okres czasu miał wielu partnerów jak i partnerek. Jednak to nie było to o
czym on „marzył”. W końcu trafił na tą watahę – wataha vetoro zanna.
Spotkał Alfę – Hannzev’a, no i jako tako dołączył za pośrednictwem Alfy
tak tu się znalazł.
Partner/ka: Ha ha… Za szybko jak da niego.
Szuka partnera: Tak
Zakochany/a w: ---
Inne zdjęcia: ---
Właściciel: wiki i nata
Kwota pieniędzy w banku: 25 SR
25 cze 2015
Od Borisa/Ruvika "Co za wstyd..." cz. 6 (cd. Vector)
- Nie, Ruvik, n- - urwał, widząc niemalże szczenięcy wzrok utkwiony w jego doprawdy drobnej i naprawdę nikomu nic nie winnej osobie. Westchnął ciężko, rozglądając się z lekkim przekąsem. Znał swojego brata już spory szmat czasu, a nadal do końca nie wiedział, jak mu wytłumaczyć, że pijawki nie są dobrym prezentem powitalnym. Ruvik musiał wziąć sobie do serca poradę, żeby być bardziej przyjaznym. W końcu skoro z ostatniej watahy został wyrzucony... Co prawda przez spowodowanie śmierci ponad połowy wilków oraz całkowite zniszczenie pewnej części lasu, ale zawsze warto dmuchać na zimne i pokazać się z jak najlepszej strony, prawda?
Basior zamrugał nieznacznie, jakby nie wiedząc, o co chodziło Borisowi. Doskonale wiedział. Musiał wiedzieć. Chyba.
- Naprawdę nie sądzę, żeby pijawki spodobały się reszcie, wiesz? - dodał po chwili namysłu, próbując całkowicie ignorować pełne niezrozumienia spojrzenie. Zdawał sobie sprawę, że te małe szkarady może mają jakieś możliwości lecznice czy... coś tam.
Westchnął po raz kolejny. Miał tylko nadzieję, że z boku nie wygląda to jakby mówił do siebie. Jego brat nigdy nie przejawiał specjalnego zainteresowania do wyrzucania z siebie więcej niż sześciu słów dziennie. Do obcych nie odzywa się niemal w ogóle, jedynie do Borisa czasami pozwoli sobie odezwać się dłuższymi frazami. Z pewnością jest duszą towarzystwa na imprezach.
- Co powiesz na jakieś... no nie wiem... może jedzenie? Każdy lubi jedzenie! Albo... Nie wiem, naprawdę, zrób im jakieś bransoletki przyjaźni, padną od razu.
Ruvik przechylił głowę, spoglądając przez ramię Borisa.
- Jedyne, o co prosiłem, to żebyś po prostu nikogo nie zabijał. To chyba nie jest takie trudne? Wiem, że każdy ma hobby, ale nie przesadzajmy. A te bransoletki mogą być całkiem dobrym pomysłem, gdyby tyl- co?
Czerwony basior odkręcił się, widząc jak jeden z wilków macha łapą, żeby pozbyć się pijawki. Świetnie. Kurdupel niemal automatycznie rzucił bratu spojrzenie zirytowanej wiewiórki numer czternaście.
- Wiesz co, kiedyś rzucę te robotę i będziesz musiał sobie radzić sam, bo mam cię już kompletnie po kokardę - burknął pod nosem, garbiąc się lekko i podchodząc do nieznajomego wilka. Ruvik ruszył nieco za nim, z tyłu, na wszelki wypadek.
- Nie lubisz kokard - mruknął, jak zwykle elokwentnie.
- Dziękuję Kapitanie Oczywisty! - Wyprostował się, chcąc już mieć to z głowy. Odchrząknął cicho. - Pomóc ci? - zawołał głośniej.
Oby tylko nie pytał się, skąd się wzięły.
Basior zamrugał nieznacznie, jakby nie wiedząc, o co chodziło Borisowi. Doskonale wiedział. Musiał wiedzieć. Chyba.
- Naprawdę nie sądzę, żeby pijawki spodobały się reszcie, wiesz? - dodał po chwili namysłu, próbując całkowicie ignorować pełne niezrozumienia spojrzenie. Zdawał sobie sprawę, że te małe szkarady może mają jakieś możliwości lecznice czy... coś tam.
Westchnął po raz kolejny. Miał tylko nadzieję, że z boku nie wygląda to jakby mówił do siebie. Jego brat nigdy nie przejawiał specjalnego zainteresowania do wyrzucania z siebie więcej niż sześciu słów dziennie. Do obcych nie odzywa się niemal w ogóle, jedynie do Borisa czasami pozwoli sobie odezwać się dłuższymi frazami. Z pewnością jest duszą towarzystwa na imprezach.
- Co powiesz na jakieś... no nie wiem... może jedzenie? Każdy lubi jedzenie! Albo... Nie wiem, naprawdę, zrób im jakieś bransoletki przyjaźni, padną od razu.
Ruvik przechylił głowę, spoglądając przez ramię Borisa.
- Jedyne, o co prosiłem, to żebyś po prostu nikogo nie zabijał. To chyba nie jest takie trudne? Wiem, że każdy ma hobby, ale nie przesadzajmy. A te bransoletki mogą być całkiem dobrym pomysłem, gdyby tyl- co?
Czerwony basior odkręcił się, widząc jak jeden z wilków macha łapą, żeby pozbyć się pijawki. Świetnie. Kurdupel niemal automatycznie rzucił bratu spojrzenie zirytowanej wiewiórki numer czternaście.
- Wiesz co, kiedyś rzucę te robotę i będziesz musiał sobie radzić sam, bo mam cię już kompletnie po kokardę - burknął pod nosem, garbiąc się lekko i podchodząc do nieznajomego wilka. Ruvik ruszył nieco za nim, z tyłu, na wszelki wypadek.
- Nie lubisz kokard - mruknął, jak zwykle elokwentnie.
- Dziękuję Kapitanie Oczywisty! - Wyprostował się, chcąc już mieć to z głowy. Odchrząknął cicho. - Pomóc ci? - zawołał głośniej.
Oby tylko nie pytał się, skąd się wzięły.
24 cze 2015
Ogłoszenie parafialne
>Tak. Znowu znalazłam czas na prowadzenie bloga, ale z o wiele mniejszą ilością weny.
>Formularz i opowiadania wracają do pierwowzoru, czyli formularze wysyłamy na gmail lub howrse.
>Jak będę miała możliwość (nie obiecuje) zrobię mapę terenów.
>Możecie spokojnie dołączać do watahy i tak nie ma tu tłumów.
>Formularz i opowiadania wracają do pierwowzoru, czyli formularze wysyłamy na gmail lub howrse.
>Jak będę miała możliwość (nie obiecuje) zrobię mapę terenów.
>Możecie spokojnie dołączać do watahy i tak nie ma tu tłumów.
16 cze 2015
Od Mikayl'ei "Początek"
Mrok i nieład, zaczął się rozchodzić pod promieniami słonecznymi kiedy do mej jaskini, zaczął się przedzierać. Powoli otwierając oczy, zauważyłam wokół mnie śnieg... muszę zacząć panować nad tym żywiołem...
Opierając się na łapach, powoli się podnosiłam, przeciągnęłam się. Kiedy, moje łapy powoli kroczył ku wyjściu, słońce oświetlało moją sierść. A ja kompletnie nie czułam tego ciepła, samo zimno. Wyskoczyłam z jaskini i zaczęłam się rozglądać po terenach watahy. Wilki chodziły we wszystkie strony, a ja zastanawiałam się co by tu robić. Nic pożytecznego nie przychodziło mi do głowy, więc postanowiłam się przejść po watasze. Podziwiałam lasy, bujną roślinność, nawet ujrzałam jednorożca który ujął mnie za moje lodowate serce, które przez chwilę zapłonęło bardzo a to bardzo małym ognikiem. Które znikło, tak szybko jak się pojawiło bo jednorożec się spłoszył. Otrzepałam się i wyruszyłam w dalszą podróż po terenach. Aż dotarłam na teren Battlefield, nie mogłam złapać powietrza, oczy mi się powiększyły.
-Idealne miejsce! - krzyknęłam, ale po chwili się zorientowałam że to się wydobyło ode mnie, spojrzałam za siebie czy aby nikt nie usłyszał. Ale po chwili zdecydowałam że jestem tutaj sama. Idealne miejsce do ćwiczeń, idealne miejsce do ujarzmienia żywiołu, idealne miejsce do wyładowania instynktu zabójcy. Westchnęłam i zawróciłam, aby jak na razie od tego miejsca oddalić się jak najszybciej. Niemal biegłam, aby pozbyć się pewnych wspomnień, bombardowały mnie, każde mrugnięcie inny ułamek wydarzenia, zrobiło się nagle duszno. Aż jakoś z samej siebie zatrzymałam się przy małym jeziorku. Cudowne miejsce, pełne magii i spokoju. Tu jakoś nagle otrzymałam ubogi spokój, uczucie bezpieczeństwa. Cała się trzęsąc podeszłam do dużego fioletowego drzewa. Podniosłam głowę do góry, brakowało mi jednego... wiatru, nie było go. Pasowałby teraz... westchnęłam i popatrzyłam w tafle wody. Zauważyłam wilczyce, przestraszoną i dopiero teraz zrozumiałam że przez to zdarzenie stałam się zabójcą... przykre ale prawdziwe. Mój instynkt mówi zabijaj wrogów, broń watahy nawet za cenę życia.
Oddychając nie miarowo, próbowałam się uspokoić ale ten cudowny spokój przerwał mi szelest w krzakach. Powoli trzęsąc się, zwróciłam głowę ku owemu dźwiękowi...
(ktoś chętny?)
Eleonora
Imię: Eleonora
Pseudonim: Nora
Wiek: 4 miesiące
Orientacja: Hetero
Głos: ►
Stanowisko: -
Żywioł: -
Umiejętności: Potrafi ładnie śpiewać.
Charakter: Nigdy się nie poddaje, miła i pomocna. Z każdym znajdzie wspólny język. Waleczna. (Poproszę, więcej~Hanz)
Znaki szczególne: Znaczki na górze łap, czarne piórka na karku.
Historia: Rodzice ją porzucili, gdy miała 3 miesiące. Po około miesiącu, trafiła tutaj. (Wiecej)
Kwota pieniędzy w banku: 25 SR
Heren
Imię: Heren
Pseudonim: Zeke ewentualnie Hunter
Wiek: 3 lata
Orientacja: Biseksualny
Głos: ►
Profesja: Muzyk
Żywioł: Ogień i ziemia
Umiejętności:
Historia: Heren urodził się i wychował w watasze srebrnego ogona. Dla rodziców Herena liczyli się zawsze jego dwaj młodsi bracia, basior był odsunięty na drugi plan, a czasem nawet traktowany jak omega w watasze. Wilk zdobył dwa przydomki, jeden z nich ''Hunter'' nabył podczas polowania, rzucił się sam na niedźwiedzia i zabił go. Druga ''ksywa'' czyli ''Zeke'' wzięła się od przyszłego alfy watahy srebrzystego ogona. ''Książę'' bo tak był nazywany syn pary alfa, zawsze wołał na Herena ''Zeke'', niestety ten przydomek sprawia ogromny ból Heren'owi, ponieważ syn pary alfa musiał związać się z waderą i zapomniał o swoim Zeku. Heren postanowił odejść z watahy srebrzystego ogona, poszukując spokoju i nowego domu trafił tutaj.
Rodzina: Heren był synem pary Beta, miał dwóch młodszych braci. Zostawił ich wszystkich daleko za sobą i nie chce wracać.
Partner: Jak na razie brak.
Właściciel: zuzazumika@gmail.com
Partner: Szuka
Pseudonim: Zeke ewentualnie Hunter
Wiek: 3 lata
Orientacja: Biseksualny
Głos: ►
Profesja: Muzyk
Żywioł: Ogień i ziemia
Umiejętności:
Pomimo ładnego śpiewania Heren potrafi także szybko biegać, atakować z niezwykłą precyzją oraz agresją. Posiada magiczne zdolności takie jak: atak strzałami z ognia, słaba telekineza, uzdrawianie drobnych ran za pomocą swoich łez. Heren niestety ma umiejętność, której nie kontroluje a mianowicie ''Furię'', czerwone znaki na prawej stronie jego pyska, prawej tylnej łapie oraz ogonie zaczynają świecić bardzo jasną czerwienią a oczy basiora zmieniają się na zielone, pozbawione źrenic czy tęczówek, Heren nie potrafi wtedy zapanować nad swoją żądzą krwi, żeby go uspokoić, trzeba sprawić, żeby stracił przytomność.
Charakter:
Heren to pogodny wilk. Może nieco odstraszać swoim głupim zachowaniem jednak uwielbia towarzystwo innych wilków, zrobi wszystko, żeby być w centrum uwagi. Bywa czasem chamski ale tylko wtedy kiedy ma naprawdę zły humor. Basiorowi pomimo swojego szczenięcego zachowania jest bardzo lojalny dla watahy, wie co to poświęcenie i ciężka praca na rzecz innych, jest altruistą. Heren zawsze chętnie pomaga innym, spełni każdą nawet najdziwniejszą prośbę, nie oczekuje nic w zamian.
Znaki szczególne: Czerwone znaki na prawej stronie pyska, prawej tylnej łapie oraz ogonie.Historia: Heren urodził się i wychował w watasze srebrnego ogona. Dla rodziców Herena liczyli się zawsze jego dwaj młodsi bracia, basior był odsunięty na drugi plan, a czasem nawet traktowany jak omega w watasze. Wilk zdobył dwa przydomki, jeden z nich ''Hunter'' nabył podczas polowania, rzucił się sam na niedźwiedzia i zabił go. Druga ''ksywa'' czyli ''Zeke'' wzięła się od przyszłego alfy watahy srebrzystego ogona. ''Książę'' bo tak był nazywany syn pary alfa, zawsze wołał na Herena ''Zeke'', niestety ten przydomek sprawia ogromny ból Heren'owi, ponieważ syn pary alfa musiał związać się z waderą i zapomniał o swoim Zeku. Heren postanowił odejść z watahy srebrzystego ogona, poszukując spokoju i nowego domu trafił tutaj.
Rodzina: Heren był synem pary Beta, miał dwóch młodszych braci. Zostawił ich wszystkich daleko za sobą i nie chce wracać.
Partner: Jak na razie brak.
Właściciel: zuzazumika@gmail.com
Partner: Szuka
21 kwi 2015
Mikayla
Imię: Mikayla
Pseudonim: Cicha
Wiek: 3 lata
Orientacja: Hetero
Głos: ►
Profesja: Zawodowy Zabójca
Żywioł: Zima
Umiejętności: Panowanie nad lodem, śniegiem, umie wszystko to co jest związane z klimatem zimy. Szybko biega, ma dobre oko niczego nie przegapi. Nie cacka się zabija bez litości.
Charakter: Niecierpliwa - nie może ustać w miejscu. Nerwowa - szybko ją można wyprowadzić z równowagi. Miła - jak na jej sposób podejścia do życia, jest wilczycą miłą oraz radosną. Impulsywna - czasem za szybko podejmuje decyzje. Wyrozumiała - chętnie pomaga drugiemu wilkowi.
Znaki szczególne: Jej opuszki, oczy, język oraz nos wyróżniają się kolorem niebieskim.
Historia:Od malca jej rodzina traktowała ją z poszanowaniem i manierami. Chcieli aby wyrosła z niej dama. Ale kiedy opowiadała rodzinie jak bez litości zabiła wroga rodziny, zmienili na jej temat. Zaniepokoili się, ale w końcu doszli do wniosku że nic z tym już nie zrobią. Więc dopuścili ją do ćwiczeń walecznych u jednego z najlepszych, mistrzów walki. Kiedy osiągnęła wiek 2 lata. Opuściła rodzinę, wyruszając w świat. Tułała się rok, zwiedzając. W tym czasie odkryła moc ,,Zimy''. Często czarowała piękne kształty z lodu... ale też zauważyła że jej oczy, nos, opuszki oraz język stały się niebieskie. Kiedyś podczas polowania zauważyła grupkę wilków... i od tej pory zaczęła się przygoda w tej watasze.
Rodzina: Ojciec i Matka. Siostra i dwaj bracia. Nie wie co się z nimi dzieje.
Partner: Brak
Właściciel: Mikejla18
Partner: Szuka
Pseudonim: Cicha
Wiek: 3 lata
Orientacja: Hetero
Głos: ►
Profesja: Zawodowy Zabójca
Żywioł: Zima
Umiejętności: Panowanie nad lodem, śniegiem, umie wszystko to co jest związane z klimatem zimy. Szybko biega, ma dobre oko niczego nie przegapi. Nie cacka się zabija bez litości.
Charakter: Niecierpliwa - nie może ustać w miejscu. Nerwowa - szybko ją można wyprowadzić z równowagi. Miła - jak na jej sposób podejścia do życia, jest wilczycą miłą oraz radosną. Impulsywna - czasem za szybko podejmuje decyzje. Wyrozumiała - chętnie pomaga drugiemu wilkowi.
Znaki szczególne: Jej opuszki, oczy, język oraz nos wyróżniają się kolorem niebieskim.
Historia:Od malca jej rodzina traktowała ją z poszanowaniem i manierami. Chcieli aby wyrosła z niej dama. Ale kiedy opowiadała rodzinie jak bez litości zabiła wroga rodziny, zmienili na jej temat. Zaniepokoili się, ale w końcu doszli do wniosku że nic z tym już nie zrobią. Więc dopuścili ją do ćwiczeń walecznych u jednego z najlepszych, mistrzów walki. Kiedy osiągnęła wiek 2 lata. Opuściła rodzinę, wyruszając w świat. Tułała się rok, zwiedzając. W tym czasie odkryła moc ,,Zimy''. Często czarowała piękne kształty z lodu... ale też zauważyła że jej oczy, nos, opuszki oraz język stały się niebieskie. Kiedyś podczas polowania zauważyła grupkę wilków... i od tej pory zaczęła się przygoda w tej watasze.
Rodzina: Ojciec i Matka. Siostra i dwaj bracia. Nie wie co się z nimi dzieje.
Partner: Brak
Właściciel: Mikejla18
Partner: Szuka
Zakochana w: Brak
Marque
Imię: Marque (czt. Mahki)
Wiek: Można powiedzieć, że jest młodą dorosłą..
Orientacja: Hetero
Głos: ►
Profesja: Agent Specjalny
Żywioł: Umysł
Umiejętności: To co umie i co musi robić, wysysa życie z każdego bez wyjątku.
Charakter: Udaje anielice, wędrując z watahy do watahy jako wilk, albo z miasta do miasta jako kobieta, wpierw oddaję samca na stracenie, ratuje go, zaciąga w ustronne miejsce, rozkochuje i zabija.
Znaki szczególne: Uroda anielicy
Historia: Sprzedała się szatanowi. Ten zamienił ją w jedną z 10 kusicielek i obdarował mocami.
Partner/ka: Często ich zmienia.
Inne zdjęcia: ♀ ♀
Właściciel: jedyna
Kwota pieniędzy w banku: 25 SR
Wiek: Można powiedzieć, że jest młodą dorosłą..
Orientacja: Hetero
Głos: ►
Profesja: Agent Specjalny
Żywioł: Umysł
Umiejętności: To co umie i co musi robić, wysysa życie z każdego bez wyjątku.
Charakter: Udaje anielice, wędrując z watahy do watahy jako wilk, albo z miasta do miasta jako kobieta, wpierw oddaję samca na stracenie, ratuje go, zaciąga w ustronne miejsce, rozkochuje i zabija.
Znaki szczególne: Uroda anielicy
Historia: Sprzedała się szatanowi. Ten zamienił ją w jedną z 10 kusicielek i obdarował mocami.
Partner/ka: Często ich zmienia.
Inne zdjęcia: ♀ ♀
Właściciel: jedyna
Kwota pieniędzy w banku: 25 SR
Insaki
Imie: Insaki
Pseudonim: Insa/ Shay i Arno nazywają ją Motyl, Motylica itd.
Wiek: 2 lata nieśmiertelna
Płeć: Wadera
Orientacja: Hetero
Głos: ►
Profesja: Zawodowa Zabójczyni, w czasie wolnym Aktorka
Żywioł: Śmierć, Mrok, Energia,Przemiana
Umiejętności:
ŚMIERĆ
~W czasie zmroku potrafi sterować przeciwnikiem dzięki krwi
~Zabija za pomocą wzroku
~Mogą jej rzadko wyrosnąć skrzydła
MROK
~Kieruje ciemnością i wszystkimi istotami na całym świecie, tylko stworzonymi z Mroku
~Mrok i Śmierć na nią nie działają
~Jeżeli stworzenia Mroku wyrwą się z kontroli strażników (czyli jest kilka innych wader i basiorów którzy również są strażnikami Mroku) ze świata nie uratuje się nikt, oprócz wilków Mroku
ENERGIA
~Tworzy pioruny (jeszcze tego się uczy do perfekcji)
~Resztę potrafi świetnie
PRZEMIANA
~Zmienia się w każde stworzenie kiedy zechce
~Zmienia kształty tylko w pełni
Charakter: Na co dzień miła,opiekuńcza,stanowcza,troche szalona, Inasaki w czasie furii przechodzi ''faze'' gdy nikt ani nic jej nie zatrzyma, jest wtedy tak jakby czołg wojskowy.
Znaki szczególne: Specjalna Furia
Rodzina: Jest w innym miejscu, daleko stąd.Siostra: Rosalie
Historia: Insaki żyła w ''ubogiej'' rodzinie, ojciec ciągle ją bił, matka sie tak jakby ''upijała'', rodzeństwa nie miała, aż pewnego dnia dowiedziała się o tym że ma siostrę Rosalie
Partner: Liczy że znajdzie
Zakochana: Laval
Właścicielka: WolfGirl700
Inne Zdjęcia: ♀♀♀
Kwota pieniędzy w banku: 325 SR
Rosalie
Imie: Rosalie
Pseudonim: Ros
Płeć: Wadera
Wiek: 2 lata
Orientacja: Hetero
Profesja: Poetka, Polująca
Żywioł: Ogień, Medium
Umiejętności: wymyśla poezje, spojrzeniem sprawia palący w środku ból osobie, która jej "podpadła" (gdy jest wściekła), niektórym osobom potrafi przewidzieć, kim był w poprzednim wcieleniu (też nie zawsze się uda)
Charakter: Jest miłą, inteligentną i mądrą waderą. Romantyczna i zabójcza, czasem potrzebuje samotności.
Znaki szczególne: Blizna na przed ramieniu
Rodzina: Siostra: Insaki
Historia: Opowie później
Partner: Brak, Szuka
Zakochana: Nie wpadła na tego jedynego
Właściciel: klada998
Kwota pieniędzy w banku: 35 SR
Inne obrazki: ♀
Nisza
Godność: Nisza
Pseudonim: Luk
Płeć: Wadera
Wiek: 4 lata
Orientacja: Biseksualna
Głos: ►
Profesja: Doktor, Mag
Żywioł: Magia (czarna i biała), Cisza
Umiejętności: umie śpiewać i grać na perkusji, oczywiście włada żywiołami, ale lubi powiekszać swoje umiejętności czytając, magiczne książki i kroniki, jeździ konno, włada bronią palną jak i bronią białą.
Charakter: Jest ambitną osobą, która potrafi iść do swojego celu nawet jeśli idzie po trupach. Jest upartą i bezwglądna jeśli ktoś próbuje jej przeszkodzic w dążeniu do celu, no ale jak ktoś naprawde jest rzuca belki pod nogi to układa plan jak je ominąc, i zrobić tak żeby spadły pod nogi temu który je rzuca, nie daję się oszukać, chyba, że ma się dar do łgarstwa, to już inna sprawa. Ma dar do bycia przywódcą, ale nie lubi się pchać, aby kogoś z wyższego stopnia "zrzucić". Ma szacunek do innych. Jest poważna,rozsądna, mądra a zarazem inteligetna co mało kiedy się zdaża być w parze.
Historia: Po epidemii czarnej ospy ostała się tylko grupka ludzi z całego miasta, choroba naszła nie wiadomo skąd i nagle. Po całym tragicznym zajściu trafiła do bogatego wuja, który wręcz pokochał małą dziewczynkę która świeciła można to tak nazwać inteligencją, najął jej najlepszego domowego nauczyciela z okolicy i patrzył jak ona stopniowo wiedzą przegania mistrza. W wieku dorosłym poszła na studia medyczna, a po nich dodadtkowo skończyła magisterskie na kierunku biochemii.
Partner/ka: Brak, ale szuka
Zakochana: tymczasowo brak kandydatów ~chyba~
Właściciel: Hansu/sherpopiska@gmail.com
Inne obrazki: ♀♀♀
Kwota pieniędzy w banku: 25 SR
Octavia
Imię: Tu mówili na nią Octavia, a gdzie indziej Bell Aisha
Pseudonim: Octa, Bell, Via, Ais
Wiek: 4 lata
Orientacja: Hetero
Głos: ►
Profesja: Malarka
Żywioł: Tajemnica
Umiejętności: Poruszanie się bezszelestnie. Wyjątkowy śpiew. Dużo innych związanych z żywiołem.
Charakter:
Dla nieznajomych: Wredna, nieufna, zła, ponura, bezczelna, chamska.
Dla znajomych: Uprzejma, sprytna, miła, przyjazna, pomysłowa, odważna, śmiała, czasem pyskata.
Znaki szczególne: Czarna końcówka ogona i uszu. W jednym uchu kolczyk. Niebieskie pióro w sierści. Obwódka wokół oka. Niebieskie oczy zmieniające odcień
Rodzina: Nie zna..
Historia: Jako szczenię, została znaleziona w lesie. Przez ludzi. Wychowali ją, kochając i mając za członka rodziny. Gdy do jej "domu" przyjechała rodzina właścicieli, Bell była przerażona. Przyjechało z nimi dziecko. Co prawda to prawda, uwielbiała dzieci. Ale jako szczenię, mogła się jakoś z nimi bawić. Teraz była ogromnym "psem" więc bała się że zrobi krzywdę skacząc, lub biegając. Dziecko wzięło smycz i przyczepiło ją Octavii do obroży. Poszły na spacer po osiedlu. Zazwyczaj, Bell wychodziła na ogródek lub sama szła w "teren". Każdy kto ją zobaczył, głaskał, ciągną za uszy, ogon. Nie wiedziała jak się zachować, więc na każdego kolejnego kto się zbliżał warczała. Przerażone dziecko pobiegło do domu. Została sama. Bez jakichkolwiek wskazówek gdzie pójść. W końcu, po zapachu dziewczynki trafiła do domu. Drapnęła w drzwi. Właściciel spojrzał przez okno. Wpuścił ją, ale od razu chwycił za smycz. Nałożył jej kaganiec i wepchną do małego pokoju pod schodami. Piszczała, drapała. Nic. Gdzieś około godziny 21 wypuścił ją, zdjął kaganiec i obroże. Pogłaskał i położył się spać. Bell oparła pysk o jego nogi. Nie zachował już się tak jak kiedyś.. Przez kilka dni, wadera obserwowała go. Nie było już jak dawniej. Oct nie chciała sprawiać mu kłopotu. Uciekła nie dając po sobie śladów. Z tęsknoty wróciła. Minęły dwa dni. Jej właściciel miał to i tak gdzieś. Gdy Bell weszła na podwórko, zobaczyła innego psa i jej byłego pana. On spojrzał się na nią, po czym chciał podejść do wadery. W niej, obudziła się złość. Warknęła, patrząc na niego i szczenię. Wybiegła z ogrodu i wydała z siebie pełnego smutku, nieszczęścia i żalu wycie.
Partner: Nope.
Zakochana w: Nope.
Właściciel: Aureola
Kwota pieniędzy w banku: 25 SR
Lunaris
Imię: Lunaris
Pseudonim: Luna, Ris, Straszydło
Płeć: Wadera
Wiek: 3 lata
Orientacja: Hetero
Głos: ►
Profesja: Czarnoksiężnik
Żywioł: Biała i Czarna Magia
Umiejętności:
~Telekineza i Telepatia
~Nie musi mówić zaklęć ani posługiwać się różdżką
~Umię posługiwać się łukiem
~Potrawi przywoływać zmarłych i duchy
~Może patrzeć w przyszłość
~Potrafi zmieniac wygląd
~Zmienia się w człowieka
Resztę odkryjecie sami
Charakter: Lunaris posiada subtelny charakter, jakkolwiek potrafi być stanowcza, a nawet groźna. Ma bardzo duże ambicje i równie wielkie możliwości. Nie ulega wpływom, zachowując przy tym wiele taktu i samo dzielności. Gdy coś postanowi szkoda czasu, sił i energii, aby namawiać ją do zmiany decyzji. Posiada nie zachwianą pewność siebie, dzięki czemu zachowuje zimną krew w kryzysowych momentach. Niestety jest bardzo subiektywna i ocenia wszystko po swojemu. Z reguły nie ufa wilkom i ma niewielu prawdziwych przyjaciół, chociaż to bardzo miła, szczera i pomocna osoba. Miłość traktuje poważnie, ale nie łatwo zdobyć jej serce. Bywa dumna i pamiętliwa – mści się za każdą niesprawiedliwość i źle znosi porażki.Nie toleruje tchórzów. Jest z niej typowa realistka i świetna strategiczka.Lojalna, honorowa i oddana watasze.Bywa władcza i dominująca wśród wszelkich wader i potrafi budzić grozę.Czasami trzyma się na uboczy.Myśli że nikt jej nie rozumie...Bo każdy ma o niej inne zdanie.Poprostu chce znaleźć swe miejsce na tej ziemi..
Znaki szczególne: Bo nie widać prawda?..Ma żółte oczy,wystarczy.Zawsze trzyma przy sobie trochę pyłu.Ale o tym kiedy indziej.
Rodzina: *Brak Danych*
Historia: Rok któryś tam.Rodzice Luny(wtedy jeszcze niexd) robili Lunę.(Tak wystrugali ją z drewna).31 grudnia urodziła się Luna.Jej matka powiedziała że nazywa się Lunaris.Jednak jakaś wilczyca pomyslała że świeżo upieczona mamuśka jest wpoporodowym szoku,więc zapisuje znane jej imię SIGVARIS.Rodzice Luny na każdym kroku nazywają ją jednak LUNARIS.Sama Luna myślała że tak się nazywa.Aż do końca szkoły polowania.Napisane było tam SIGVARIS.Świat Luny obraca się o 180 stopni.Jednak w wieku 2,5 roku zmieniła sobie imię na LUNARIS.Według prawa wilków wreszcie jest Luną.A tak pozatym to nic ciekawego.Odeszła od rodziny i tułała się po świecie.Stanęła oko w oko z myśliwymi,walczyła o życie.. Trafiła tu.
Partner: Brak Forever Alone...;_;
Zakochana w: Zakochana,ale nie ważne w kim.Powiedzmy że ma małe szanse.
Właściciel: Howrse: żmijeczka8
Inne obazki: ♀♀
Kwota pieniędzy w banku: 25 SR
Płeć: Wadera
Wiek: 3 lata
Orientacja: Hetero
Głos: ►
Profesja: Czarnoksiężnik
Żywioł: Biała i Czarna Magia
Umiejętności:
~Telekineza i Telepatia
~Nie musi mówić zaklęć ani posługiwać się różdżką
~Umię posługiwać się łukiem
~Potrawi przywoływać zmarłych i duchy
~Może patrzeć w przyszłość
~Potrafi zmieniac wygląd
~Zmienia się w człowieka
Resztę odkryjecie sami
Charakter: Lunaris posiada subtelny charakter, jakkolwiek potrafi być stanowcza, a nawet groźna. Ma bardzo duże ambicje i równie wielkie możliwości. Nie ulega wpływom, zachowując przy tym wiele taktu i samo dzielności. Gdy coś postanowi szkoda czasu, sił i energii, aby namawiać ją do zmiany decyzji. Posiada nie zachwianą pewność siebie, dzięki czemu zachowuje zimną krew w kryzysowych momentach. Niestety jest bardzo subiektywna i ocenia wszystko po swojemu. Z reguły nie ufa wilkom i ma niewielu prawdziwych przyjaciół, chociaż to bardzo miła, szczera i pomocna osoba. Miłość traktuje poważnie, ale nie łatwo zdobyć jej serce. Bywa dumna i pamiętliwa – mści się za każdą niesprawiedliwość i źle znosi porażki.Nie toleruje tchórzów. Jest z niej typowa realistka i świetna strategiczka.Lojalna, honorowa i oddana watasze.Bywa władcza i dominująca wśród wszelkich wader i potrafi budzić grozę.Czasami trzyma się na uboczy.Myśli że nikt jej nie rozumie...Bo każdy ma o niej inne zdanie.Poprostu chce znaleźć swe miejsce na tej ziemi..
Znaki szczególne: Bo nie widać prawda?..Ma żółte oczy,wystarczy.Zawsze trzyma przy sobie trochę pyłu.Ale o tym kiedy indziej.
Rodzina: *Brak Danych*
Historia: Rok któryś tam.Rodzice Luny(wtedy jeszcze niexd) robili Lunę.(Tak wystrugali ją z drewna).31 grudnia urodziła się Luna.Jej matka powiedziała że nazywa się Lunaris.Jednak jakaś wilczyca pomyslała że świeżo upieczona mamuśka jest wpoporodowym szoku,więc zapisuje znane jej imię SIGVARIS.Rodzice Luny na każdym kroku nazywają ją jednak LUNARIS.Sama Luna myślała że tak się nazywa.Aż do końca szkoły polowania.Napisane było tam SIGVARIS.Świat Luny obraca się o 180 stopni.Jednak w wieku 2,5 roku zmieniła sobie imię na LUNARIS.Według prawa wilków wreszcie jest Luną.A tak pozatym to nic ciekawego.Odeszła od rodziny i tułała się po świecie.Stanęła oko w oko z myśliwymi,walczyła o życie.. Trafiła tu.
Partner: Brak Forever Alone...;_;
Zakochana w: Zakochana,ale nie ważne w kim.Powiedzmy że ma małe szanse.
Właściciel: Howrse: żmijeczka8
Inne obazki: ♀♀
Kwota pieniędzy w banku: 25 SR
Vivimorte
Imię: Vivimorte
Pseudonim: Vi
Wiek: 3 lata.
Orientacja: Bi.
Głos: ►
Profesja: „ Ze swojej strony chciałabym przeprosić wszystkie dzieci, jakie znajdą się pod moją opieką. Jeśli zaczniecie płakać, wyrzucę przez okno – tak, tak, zostałam opiekunką. Huehuehueh… ” - Vi.
Żywioł: Mrok.
Umiejętności: Jedynym talentem odziedziczonym po przodkach z gatunku żywiołu jest możliwość teleportowania się na odległość do 10 metrów. Niestety, to też jej się często nie udaje, czego następstwem jest utknięcie w ścianie i płacenie za interwencję murarza. Dodatkowo jest w stanie nieświadomie zmienić się w demona, jednak dotychczas udało jej się to tylko raz. Poza tym głównym atutem Vi okazała być się zdolność, do rozbrajania ludzi swoim niecodziennym charakterem.
Charakter: Vivimorte to dziewczyna „ specjalnej troski ”, jak się sama określa. Nierozgarnięta, leniwa i wredna. Co dziwne jest pacyfistką, chociaż podskórnie marzy o bezkarnym strzelaniu do ludzi. Nie oznacza to jednak, iż zawsze jest niemiła i wybuchowa. Potrafi zauroczyć ludzi osobistą słodyczą, lecz cechuje się nieufnością i spokojem wobec innych dzięki przeżytym doświadczeniom.
Znaki szczególne: Wyszczególnia ją para nienaturalnie błękitnych oczu, czarno-białe, długie włosy i niemożliwe zachowanie.
Historia: Życie Vi zaczyna się w ludzkiej formie na przedmieściach. Spokojna okolica pozwalała jej na dostatnie, normalne dorastanie u boku rodziny. Wyrosła na uroczą, lecz naiwną dziewczynę, co poskutkowało nieudanym związkiem. Wykorzystywana przez ukochanego ukradła oszczędności rodziców i przeprowadziła się do chłopaka. Gdy jednak pieniądze się skończyły, wylądowała na ulicy. Dawała sobie w ten sposób radę przez kilka lat, a kiedy wróciła do rodzinnego domu, okazało się, iż jej najbliżsi są już w lepszym świecie. Wtedy właśnie wpadła w szał, w środku nocy pod postacią demona zamordowała brutalnie człowieka, który zniszczył jej życie. Obudziła się następnego poranka po feralnym wydarzeniu w wilczej wersji, przywłaszczyła sobie jego dobytek i rozpoczęła wszystko od nowa, z nadzieją na lepsze czasy.
Partner/ka: Na razie nie.
Zakochany/a w: Co prawda ma kogoś na oku, ale…
Właściciel: Koniara546
Inne obrazki: ♀♀
Kwota pieniędzy w banku: 95 SR
Pseudonim: Vi
Wiek: 3 lata.
Orientacja: Bi.
Głos: ►
Profesja: „ Ze swojej strony chciałabym przeprosić wszystkie dzieci, jakie znajdą się pod moją opieką. Jeśli zaczniecie płakać, wyrzucę przez okno – tak, tak, zostałam opiekunką. Huehuehueh… ” - Vi.
Żywioł: Mrok.
Umiejętności: Jedynym talentem odziedziczonym po przodkach z gatunku żywiołu jest możliwość teleportowania się na odległość do 10 metrów. Niestety, to też jej się często nie udaje, czego następstwem jest utknięcie w ścianie i płacenie za interwencję murarza. Dodatkowo jest w stanie nieświadomie zmienić się w demona, jednak dotychczas udało jej się to tylko raz. Poza tym głównym atutem Vi okazała być się zdolność, do rozbrajania ludzi swoim niecodziennym charakterem.
Charakter: Vivimorte to dziewczyna „ specjalnej troski ”, jak się sama określa. Nierozgarnięta, leniwa i wredna. Co dziwne jest pacyfistką, chociaż podskórnie marzy o bezkarnym strzelaniu do ludzi. Nie oznacza to jednak, iż zawsze jest niemiła i wybuchowa. Potrafi zauroczyć ludzi osobistą słodyczą, lecz cechuje się nieufnością i spokojem wobec innych dzięki przeżytym doświadczeniom.
Znaki szczególne: Wyszczególnia ją para nienaturalnie błękitnych oczu, czarno-białe, długie włosy i niemożliwe zachowanie.
Historia: Życie Vi zaczyna się w ludzkiej formie na przedmieściach. Spokojna okolica pozwalała jej na dostatnie, normalne dorastanie u boku rodziny. Wyrosła na uroczą, lecz naiwną dziewczynę, co poskutkowało nieudanym związkiem. Wykorzystywana przez ukochanego ukradła oszczędności rodziców i przeprowadziła się do chłopaka. Gdy jednak pieniądze się skończyły, wylądowała na ulicy. Dawała sobie w ten sposób radę przez kilka lat, a kiedy wróciła do rodzinnego domu, okazało się, iż jej najbliżsi są już w lepszym świecie. Wtedy właśnie wpadła w szał, w środku nocy pod postacią demona zamordowała brutalnie człowieka, który zniszczył jej życie. Obudziła się następnego poranka po feralnym wydarzeniu w wilczej wersji, przywłaszczyła sobie jego dobytek i rozpoczęła wszystko od nowa, z nadzieją na lepsze czasy.
Partner/ka: Na razie nie.
Zakochany/a w: Co prawda ma kogoś na oku, ale…
Właściciel: Koniara546
Inne obrazki: ♀♀
Kwota pieniędzy w banku: 95 SR
Lilliane Rosalie Bryan Angel III
(w trakcie rysowania)
Godność: Lilliane Rosalie Bryan Angel III
Wiek: 3,5 lat
Orientacja: Hetero
Głos: ►
Profesja: Aktorka, lepsze to niż ubrudzenie sobie królewskiego mienia!
Żywioł: Nie jest na tyle głupia by je komuś zdradzić. oże to okazac się przydatne na wojnie...
Umiejętności: Nie jest na tyle głupia by je komuś zdradzić. No...
Głównie ładnie udaje, co czyni ją idealną aktorką. Umie też ładnie
grymasić ;)
Charakter: Chamska, lubi tylko nielicznych. Nie lubi jak ktoś się jej sprzeciwia. (ZA KRÓTKIE, DOPISZ!)
Znaki szczególne: Korona na głowie i kolor oczu który ma tylko ona.
Rodzina: Rodzice: Królowa Jinafire i Król Black Angel (nie żyją)
Historia: Urodziła się w królewskiej rodzinie. Była rozpieszczana,
nosiła najlepsze korony, zawsze ktoś ją wyręczał. Lecz gdy rodzice
umarli i miała przejąć tron, nie dawała sobie rady z królewskimi
obowiązkami, więc uciekła.
Partner: Brak, Szuka.
Zakochna w: Brak.
Właściciel: marlynandloona@gmail.com
Inne zdjęcia: *rysowanie*
Kwota pieniędzy w banku: 20 SR
Hannzev
Imię: Hannzev
Pseudonim: Hanzo ewentualnie Jaszczur
Wiek: 5 lat
Orientacja: Twierdzi że jest aseksualny zobaczymy jak to wyjdzie.
Głos: ►
Profesja: Czarnoksiężnik, Lekarz, Nauczyciel
Żywioł: Lód, Magia (Biała, jak i Czarna), Cisza
Umiejętności:❉Związane z żywiołami
❉przewidywanie przyszłości (nie swojej)
❉chyba nieśmiertelny
❉jest bardzo inteligentny
❉rekreacyjnie umie parę mocy związanych z Mrokiem
❉jest cholernie zwinny i ma perfekcyjną równowagę
❉ma zgrabny tyłek, ale udostępnia go przed wybranymi
Charakter: Zazwyczaj spokojna osoba, chyba że się mu przeszkadza lub jest się natrętem, wtedy reaguje impulsywnie i agresywnie. Lubi rozmawiać, jednak cisza jest jego ładowarką. Ma tendencje do wpadania w zamyślenie i melancholie, po paru niemiłych sytuacjach. Nie jest sztywniakiem, lubi się bawić, lubi się śmiać, ale ma bardzo specyficzne poczucie humoru i nie każdy załapie jego żartów. Do błahych sytuacji podchodzi z irytacją lub obojętnością (w zależności od dnia, pory roku, kierunku wiatru i ułożenia gwiazd). Jego życie teraz wygląda jak jeden wieki wzdych, tylko żeby się to zmieniło. Odnosi wrażenie, że to on że wszystkich członków watahy ma najwięcej nadziei na lepsze i ciekawsze jutro oraz na wszystko inne. Jest nie ugięty/silny i sięga wysoko w swoje możliwości. Może się wydawać nie czuły, jednak to bzdety jest bardzo wrażliwy i potrafi współczuć. Co najgorsze potrafi płakać na potrzebach i długich rozstaniach (dlatego preferuje te krótkie). Jest opiekuńczy i ma nastawienie do wszystkich "odejdź ja ciebie obronie". Niestety taki już jest. Uwielbia koty.
Znaki szczególne: "Jestem bardziej podobny do jaszczurki niż do
wilka"-Hannzev o sobie. Granatowe rogi, oczy świecące kiedy się
denerwuje, na ramieniu znak jakim jest smokiem (w jego przypadku smok
widmo). Ma szklane zęby (jest to rodzaj szkła, które nigdy się nie tępi, ściera i łamie)
Historia: Z życia dziecięcego pamięta członków swojej watahy i rodziny,
a potem ucieczkę, skok z klifu, plusk wody głuszący wrzask ojca,
włóczył się i natrafił na "pobratyńców" smoków gdzie spędził sporo
czasu, ale odłączył się od nich trafił do Watahy Croyance Lourd, która wyginęła w tej chwili, teraz jest tu. Powitajcie go gromkimi brawami.
Rodzina: chciałby znaleźć:
Partner: -
Właściciel: Hansu / sherpopiska@gmail.com
Kwota pieniędzy w banku: 25 SR
Shay Patrick Cormac
Godność: Shay Patrick Cormac
Pseudonim: Zdrajca
Wiek: 5 lat
Orientacja: Bi
Głos: ►
Profesja: Templariusz, Poeta, Łowca
Żywioł: Śmierć, Powietrze, Woda
Umiejętności: ◊ma bardzo bujną wyobraźnie która ukazuje się naprawdę jak jakiś hologram
◊silny, zwinny i szybki
◊władanie nad żywiołami
◊praktykuje magie
◊pisze wiersze
◊włada mistrzowsko bronią palną jak i białą
◊zabija szybko i bezboleśnie, nawet nie poczujesz, przecież to jego żywioł
◊szybko znajduje czterolistne koniczynki PRAWDZIWY IRLANDCZYK
Charakter: Odważny i nieustraszony niemal że władczy, nie daje sobie
dmuchać w kaszę. Można mu zaufać. Mało rozrywkowy, trzeba mieć talent,
aby go rozbawić. Cierpliwy i wytrzymały psychicznie jak i fizycznie.
Można żec, że ma ostry charakter.
Znaki szczególne: blizna na oku, oczy zmieniające kolor
Historia: Założył tą watahę, bo odłączył się od watahy przybranego
ojca, bo uznał, że ojciec jest złym charakterem
Partner/ka: brak
Właściciel: Hansu / sherpopiska@gmail.com
Kwota pieniędzy w banku: 280 SR
Arno Victor Dorian
Godność: Arno Victor Dorian
Pseudonim: Szekspir
Wiek: 5 lat
Orientacja: Kryptobiseksualista
Głos: ►
Profesja: Asasyn, Łowca, Muzyk
Żywioł: Natura, Ziemia, Powietrze
Umiejętności: ~ bezszelestne poruszanie się
~ kontrolowanie cudzego umysłu za pomocą szeptu, niesamowicie wyczulony słuch
~ władanie nad każdą rośliną, źdźbłem trawy czy kamykiem
~ całkiem zgrabnie macha flagą i wyrywa na francuski akcent
Charakter: Arno należy do osób charyzmatycznych, przenikliwych i
zaskakująco mylących. Potrafi sprawiać wrażenie sympatycznego i
szczerego, podczas kiedy nie przeszkadza mu oszukiwanie i kantowanie w
jakiejkolwiek grze. Jest, na (nie)szczęście, inteligentny. Stara się nie
tracić zimnej krwi, chociaż najczęściej woli przeinaczać wszystko w
żart. Bez obronnej ciętej riposty nie wychodzi do ludzi.
Znaki szczególne: Sądze, że niebieski ubiór z czerwonymi dodatkami i
skórzanymi wykończeniami nieco rzuca się w oczy. Do tego jego ciało
pokryte jest licznymi bliznami.
Historia: Przyłącza się do watahy z nadzieją, że kiedyś odnajdzie zabójcę swojego ojca.
Partner/ka: Singiel z wyboru (innych).
Zakochany/a w: ?
Inne zdjęcia: ♠
Właściciel: DracoMalfoy / arnopingwin@gmail.com
Kwota pieniędzy w banku: 235 SR
Vector
Imię: Vector
Pseudonim: Vec
Wiek: 3 lata
Orientacja: biseksualny
Głos: ►
Profesja: Zawodowy Zabójca
Żywioł: ogień, mrok
Umiejętności:
OGIEŃ
- zapalanie swoich łap,
- ogień go nie parzy,
- źle się czuje w niskich temperaturach,
- nie przegrzeje się,
- rzucanie kulami ognia,
- miotanie płomieniami,
- nagrzewanie swojego ciała lub dotkniętego przez niego przedmiotu do dowolnej wyższej temperatury.
MROK
- znikanie w "czarnej mgle",
- sprowadzanie mroku i nocy,
- hipnoza,
- potrafi stać się całkowicie niewidzialny (tylko w nocy lub w cieniu).
INNE
- wkurzanie innych,
- nie umie na niczym grać, śpiewać, czy tańczyć,
- w formie ludzkiej świetnie strzela z łuku, dobrze włada mieczem, korzysta też z broni palnej,
- porusza się bezszelestnie,
- doskonale się maskuje.
Charakter: Vector jest... No właśnie, od czego by tu zacząć? Może od
tego, że jest dość zapatrzony w siebie, trochę samolubny... No ale też
bardzo uparty. Jest typem wrednego zazdrośnika. Wszystko, czego nie może
mieć, od razu chce tego dużo bardziej i bardziej... Więc lepiej mu z
tego powodu nie dokuczać, bo będzie próbował ci to odebrać. Co dalej?...
Ah, tak. Wtrąca się w nieswoje sprawy, pojawia się w nieodpowiednich
miejscach o nieodpowiedniej porze. Zawsze ma swoje własne zdanie,
najczęściej przeczące opinii innych wilków. Zawsze chodzi własnymi
ścieżkami, nie przejmując się innymi. Obrażasz go? Spodziewaj się tego
samego. Lubi dokuczać innym, a w szczególności szczeniakom. Jego
wypowiedzi zazwyczaj są trochę chaotyczne, nie przepada za pseduomądrymi
opowieściami lub pouczeniami, bo jego mózg zwyczajnie tego nie pojmuje.
Nie wyciąga wniosków z popełnionych błędów, a tych robi bardzo dużo. Ma
sklerozę, często zdarza mu się o czymś zapomnieć. Ciężko się z nim
dogadać, ma super poziom "przymulenia", ale gdy jednak "wkracza do
akcji" po otrzymanym zadaniu (które musi mu się podobać) od Alfy, staje
się całkowicie inny: odważny, poważny, opanowany i zawsze doskonale wie,
co musi zrobić. Oczywiście chodzi tu o zadanie, a którym ma kogoś
szpiegować lub zabić, bo np. zbieranie malin w lesie niezbyt mu
przypadnie do gustu i można się spotkać z sprzeciwem z jego strony.
Zachowuje się czasami jak niedorosły dzieciak, obraża się z byle powodu.
Łatwo się nudzi, ale też łatwo go w sobie rozkochać.
Znaki szczególne: Ma kilka srebrnych kolczyków: w uchu, w nosie, między
oczami i przy ustach. Temperatura jego ciała wynosi normalnie średnio
42.1 stopnia. Ma Hippopotomonstrosesquippedaliphobię, więc nie warto mu
podawać zbyt długich nazw.
Historia: "Jak dołączyłem? Hm... Pomyślmy... Przypadkowo? Wiem,
zabrzmiało to koszmarnie głupio, ale tak było naprawdę. Pałętałem się w
tą i wew tą bezcelowo, myśląc, że wreszcie spotkam jakiegoś smoka. I co?
I nic. Po smokach ani śladu. Tak spędziłem większość swojego życia: na
poszukiwaniu latających gadów. Zaczynając od początku: urodziłem się we
watasze, z której po prostu uciekłem, jeszcze jako szczeniak. Tak,
zostawiłem rodziców i bez słowa zniknąłem. Po co? Eh... No, żeby szukać
smoków, a po co by innego? No i jakoś to zleciało. Raz wlazłem raz przez
przypadek na tereny tej watahy, no i jestem."
Partner/ka: brak, szuka
Zakochany w: jak na razie przypadła mu do gustu Marqué, lecz może to się jeszcze zmienić
Właściciel: Zuzanna i love
Kwota pieniędzy w banku: 35 SR
Senooi
Imię: Senooi
Pseudonim: Sen
Wiek: 6 lat
Orientacja: Hetero, ale zdarza się, że pójdzie do łóżka z samcem.
Głos: ►
Stanowisko: szuka odpowiedniego
Żywioł: Śmierć
Umiejętności: Związane z żywiołem tylko
Charakter: Psychopata, pomaga jeśli ma w tym interes. Gdy coś mu zagraża
woli uciec. Nie broni innych, chyba, że będą mu potem potrzebni. Krążą
pogłoski, że ma coś wspólnego z czarną magią.
Znaki szczególne:Blizna na plecach, złota bransoleta na ogonie.
Historia: Był kiedyś alfą w innej wataszy, uciekł gdy jego towarzysze
zostali napadnięci, nikt nie wie przez co, Sen ma wiele tajemnic.
Partner/ka: Prawie każda napotkana wilczyca.
Kwota pieniędzy w banku: 25 SR
Ruvik
Imię: Ruvik
Wiek: 4 lata
Orientacja: Nie.
Głos: ►
Profesja: Czarnoksiężnik, Doktor
Żywioł: Materia, Czasoprzestrzeń
Umiejętności:
M A T E R I A
♠ Potrafi zmieniać kształt otaczającego go środowiska, jednak tylko jeśli się wystarczająco skupi i pobierze energię ♠
♠ Wykorzystuje ją do rozpoznania choroby i czasami nastawienia kości ♠
C Z A S O P R Z E S T R Z E Ń
♠ Manipuluje czasem ♠
♠ Ma wgląd w przeszłość i przyszłość ♠
♠ Momentami przewiduje czyjeś ruchy ♠
I N N E
♠ Fajtłapa, nie umie tańczyć, za to na terytorium wroga porusza się zaskakująco zwinnie ♠
♠ Podejrzanie dobrze gotuje ♠
♠ Gdy jest w formie ludzkiej, wszystkie zwierzęta do niego lgną, na nieszczęście dzieci też, dzieci go uwielbiają ♠
♠ Dobrze radzi sobie w przeróżnych grach, raz mało nie pokonał Arno (ale Arno się do tego nie przyzna) ♠
Charakter: Ruvik jest dosyć specyficzny. Należy do osób cichych, analizujących i trzymających się z boku. Rzadko wdaje się w jakiekolwiek kontakty z innymi, chyba, że sytuacja tego wymaga. Często też zamiast odpowiedzieć, gestykuluje, dotyka. Nie uśmiecha się, jego twarz ma niesamowicie ubogą mimikę twarzy. Nie wiadomo, czy w razie potrzeby pomoże, czy odwróci się na pięcie i odejdzie. Jest tajemniczy. Samotnik z wyboru. Za to ma komiczny tik nerwowy, kiedy coś mu nie wyjdzie bądź się pomyli, marszczy brwi i kuca, obejmując kolana rękoma.
Znaki szczególne: Wieczne obrażenia, heterochromia, kolczyk w nosie.
Historia: Z poprzedniej watahy został wygnany za spowodowanie zbyt wielkich zniszczeń. Aktualną odnalazł przypadkowo, a raczej to ona znalazła go.
Rodzina: Brat - Boris
Właściciel: arnopingwin@gmail.com / DracoMalfoy
Inne obazki: ♠
Kwota pieniędzy w banku: 25 SR
Laval
Imię: Laval
Wiek: 2 lata i 2 miesiące (22 lata)
Orientacja: Hetero
Głos: ►
Profesja: szuka
Żywioł:Woda, Powietrze, Ziemia
Umiejętności: Panowaniu nad żywiołami
Charakter: Uwielbia przygody i nieznane lądy. Flirciarz. ( MAM UWAGĘ ZA MAŁO TEGO
DOPISZ)
Znaki szczególne: Jest przystojny (?)
Historia: Pamięta tylko że obudził się w środku jeziora Chi. Wyszedł ze
świątyni, poszedł za skały i zobaczył watahę. Teraz tam żyje.
Rodzina: nie zna
Partnerka: Insaki
Właściciel: Jamaya
Kwota pieniędzy w banku: 35 SR
Boris
Imię: Boris
Pseudonim: Kurdupel, Princess
Wiek: Dosyć młody
Orientacja: *wzrusz* masochista
Głos: ►
Profesja: Szpieg, Malarz, Zawodowy Zabójca
Żywioł: Materia, Woda
Umiejętności:
M A T E R I A
♠ Potrafi zmieniać kształt otaczającego go środowiska, jednak tylko jeśli się wystarczająco skupi i pobierze energię ♠
♠ Tworzy coś z czego, przy odrobinie szczęści może nawet przywrócić do życia ♠
W O D A
♠ Panuje nad wszelkimi płynami ♠
♠ Okazjonalnie potrafi też panować nad czyjąś krwią ♠
♠ Niekiedy również przemieniać się w ciecz niezwykle seksowną ♠
I N N E
♠ Genialnie tańczy i śpiewa ale przecież się nie przyzna ♠
♠ Maluje, dziwnie, czasami abstrakcyjnie, własną kreską, ale zawsze wychodzi niesamowicie ♠
♠ Jedyne, co umie zrobić w kwestii gotowania, to herbatę ♠
♠ Rozstroi wszystko, czego dotknie ♠
Charakter: Boris to niezwykle impulsywne i agresywne stworzenie. Czasem
nieco wrednawe, złośliwe, okazjonalnie prychające na otoczenie.
Podejrzliwy i, jak na ironię, naiwny. Dosyć drażliwy. Wiecznie
nieogarniający, co się dzieje. Gdyby mógł, po prostu by spał. Wszędzie.
Gdziekolwiek, jakkolwiek, o którejkolwiek i niekoniecznie z kimkolwiek.
Co najśmieszniejsze, pod warstwą gryzącego i nadpobudliwego nieogara
znajduje się nieodkryty oraz mocno zakopany romantyk. Takie trochę
tsundere.
Znaki szczególne: Czarne białka; Wypalone małe kółko na prawym boku, gdzie ma bliznę i brak sierści
Rodzina: Brat - Ruvik
Historia: Podążył za wygnanym bratem.
Partnerka: Ręka
Zakochany: Jeszcze nie.
Właściciel: arnopingwin@gmail.com / DracoMalfoy
Inne obazki: ♠
Kwota pieniędzy w banku: 25 SR
Subskrybuj:
Posty (Atom)