- Znowu znalazłaś niewłaściwego przeciwnika - mówiłam sama do siebie, a
raczej do mojej demonicznej formy, którą zwykłam nazywać "Shiru". Powoli
zaczynało brakować mi tchu, od dobrej godziny uciekałam przed ogromnym
niedźwiedziem, a on był coraz bliżej. Próbowałam przyspieszyć, ale w tej
postaci nie mogłam zrobić niczego więcej. Po raz pierwszy od... dawna
pozwoliłam Shiru przejąć stery.
- OOO TAK! - wydarłam się - GIŃ MISIU! - zabiłam go jedną myślą. Poszło
szybko. Akuma chciała już wracać, myślała, że jej ustąpię, idiotka. I
tak rzadko mogę robić co chcę, niech sobie nie myśli, że tak po prostu
oddam władzę. Że też akurat z nią muszę dzielić jeden organizm...
Leciałam prosto przed siebie, kocham prędkość, nie to co Akuma, ona woli
powolne spacerki... aż mnie skręca na samą myśl o tym, że wybiera
chodzenie zamiast biegania. Pędziłam, pędziłam, a potem zrobiłam mocne
BUM o kogoś.
- Kurwo stoisz mi na drodze, usuń się - warknęłam na nieznajomego wilka
<ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz