W końcu dotarłem do jakieś porządnej watahy . Uśmiecham się jak idiota –
więc z bananem na ustach wszedłem na tereny tutejszej watahy.
Dołączyłem tutaj poprzez tutejszego Alfę. Jakoś tak wyszło, że na niego
„wpadłem” gdzieś jak był na polowaniach, czy coś. Nie wiem, nie
interesuje się tym. To trochę opowiem swojej historii (tak będzie
zandudzać).
Więc urodziłem się w jaskini (chyba jak każdy chociaż inni się rodzą na
łąkach, ale ok…) , na jakiś terenach watahy, ale nie wiadomo jakiej.
Miałem matkę, ojca i trzech braci. Żyłem w normalnej rodzinie, jednak
mnie to nigdy nie interesowało. Byłem żądny przygód, zawsze uciekałem z
domu już jako młody. Szukałem czegoś nowego w życiu, dorastałem jak
każdy. A kiedy osiągnąłem dwa lata, nie chcąc przebywać w gronie
rodzinnym wyniosłem się z dnia na dzień bez żadnego słowa. Opuściłem
rodzinę i zacząłem wędrować.
Przez kolejne dwa lata wędrowałem w poszukiwaniu jakieś watahy, przez
ten okres czasu miałem wielu partnerów jak i partnerek. Jednak to nie
było to o czym „marzyłem”. W końcu trafiłem na tą watahę – wataha vetoro
zanna. Spotkałem Alfę – Hannzev’a, no i jako tako dołączyłem za
pośrednictwem Alfy tak tu się znalazłem.
Wiem, zanudziłem. No, ale cóż. Więc powróćmy do tego wszystkiego, jak zacząłem tutaj „należeć” od połowy dnia.
Poszedłem się przejść po terenach. W sumie, jedno miejsce mnie
zaintrygowało, na które od razu poszedłem. Pewne jeziorko, kilka
basiorów było i zanurzali się w łowieniu ryb. Uśmiechnąłem się lekko, co
ledwo było widoczne. Stałem jeszcze chwilę kiedy to od tyłu ktoś mnie
nieco „zaskoczył”. Obróciłem się i zobaczyłem jakiegoś basiora, który
chyba szedł w kierunku jeziorka, no i najwyraźniej mu zagracałem drogę.
Przesunąłem się na bok.
- Nowy? – spytał.
- Yhy. – odparłem niepewnie.
Przytaknął głową. Chciałem odejść, ale odezwał się mój żołądek – nie
jadłem od kilku dni, więc chyba warto by było abym teraz coś przekąsił.
Podszedłem do jeziorka i wyostrzyłem – próbowałem – wzrok aby dojrzeć
jakąś rybę, ale na nic. W pewnym momencie ktoś mnie pchnął i nim
zdążyłem zareagować, aby uniknąć kąpieli – wpadłem. Westchnąłem ciężko.
Obróciłem się i zobaczyłem, że był to ten sam basior co wcześniej mnie
„zaczepił” pytaniem czy jestem nowy. Warknąłem pod nosem, ale szybko się
ogarnąłem.
- Ups… - zaśmiał się.
Wyszedłem z wody i zacząłem się otrzepywać z wody, która cała wylądowała na nim i wyglądał jak mokry szczur.
- Ups… Za blisko stałeś. – zaśmiałem się szarmancko.
<Shay?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz