- Yey! - ucieszyłem się odpowiedzią wadery. Wreszcie znajdę jakiś dom! A zresztą na co mi on? Mniejsza z tym. Zawsze jednak coś. Zmiany w życiu są (zazwyczaj) bardzo przydatne.
- A ty co taki wesoły? - zmarszczyła brwi wyraźnie zdezorientowana moją reakcją. Widocznie dobijał ją mój oszalały optymizm.
- Po prostu. Cieszę się, że wreszcie będę w większej grupie "swoich". - uśmiechnąłem się szeroko.
- Aha...
- Bo chyba już najwyższy czas znaleźć sobie partnerkę życia, nie uważasz? Nie mogę zwlekać zbyt długo, bo jeszcze się zestarzeję, i co wtedy będzie?
- Em... Masz rację. - potakiwała mi. Chyba była lekko zdezorientowana faktem, że to właśnie jej się zwierzam z takich rzeczy. Ale co poradzić, skoro ja tak postępuję w przypadku większości spotykanych przeze mnie wilków?
- W tej watasze pewnie będzie o to łatwiej, niż na otwartej, pustej przestrzeni, na której dotychczas byłem, nie uważasz?
- Uhum...
- Najwyżej mogłem wziąć ślub z kamieniem albo z drzewem. - roześmiałem się.
- Ta... - chyba czuła się niezręcznie z moim towarzystwem, więc zgrabnie zmieniłem temat:
- A może oprowadzisz mnie trochę po terenach?
- Mogę. - odrzekła idąc w krzaki, z których przybyła. Podążyłem krok w krok za nią, by jej nie zgubić, a o to było nietrudno.
***
Po zakończonym oprowadzaniu doszliśmy do terenu, ma którym było najwięcej wilków.
- A teraz możesz się zapoznać z resztą, ja muszę iść coś załatwić.
- Ok. - odparłem krótko, nawet nie czekając aż odejdzie, bo już poszedłem w obranym sobie wcześniej kierunku.
- Hej, jak się nazywasz? Ja jestem Vector. - zagadałem ochoczo do kogoś.
< chętny?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz