11 lut 2015

Od Vivimorte " Kolejny rozdział... " cz. 5 ( cd. Arno/Shay )

Budzę się wraz z pierwszymi oznakami zjawienia się słońca. Moi towarzysze jeszcze śpią, tak rozkosznie przy tym wyglądając: Shay rozkłada się na najwyraźniej wygodnym dywanie otulony zabraną z łóżka Arno pościelą, a ten drzemie zwinięty w pozycji embrionalnej, prawdopodobnie spowodowanej chłodem panującym w pokoju. Z lekkim uśmiechem przykrywam go własną kołdrą i ruszam do łazienki. Biorę prysznic i myję głowę, owijając ją szorstkim ręcznikiem niczym turbanem. Jest sztywny i nie wchłania wody, ale kwituję to tylko delikatnym grymasem. W innym przypadku użyłabym suszarki, lecz nie chciałam ich budzić. Ubieram czarną bokserkę i dżinsowe spodenki, przeglądając się w lustrze. Cóż, mogło być gorzej. Czeszę oporne, mokre włosy i związuję je w koński ogon, po czym nakładam drobny makijaż. Chłopcy nadal błądzą w objęciach Morfeusza, więc biorę się za przygotowanie śniadania. Zakładam słuchawki i podłączam do swojego telefonu. Przeraźliwie głośna muzyka postanawia przeprowadzić zamach na moje uszy, czego następstwem jest wzdrygnięcie się i dorwanie do przycisku ściszającego. W rytmie jednej z popularniejszych w tym czasie piosenek rozpoczynam gotowanie, nieudolnie przy tym tańcząc. Nie mam pojęcia na co mogą mieć ochotę, więc po dłuższym momencie na stole ląduje omlet, naleśniki, bekon, sałatka i kanapki, w towarzystwie soku pomarańczowego i wody niegazowanej. Nie są one może najwyższej jakości, ale z dumą wpatruje się na przepełniony potrawami stół. Kiedy podnoszę wzrok widzę opartych o próg drzwi Shay'a i Arno. Jeden z nich trzymie komórkę na mojej wysokości i wpatruje się w ekran.
- Nagraliście jak tańczę? - mruczę z pokerową twarzą.
- Tak. - mówią jednocześnie uśmiechając się.
- Usuniecie to? - pytam z odrobiną nadziei w głosie.
- Nie. - ich chichot zmienia się w śmiech. Przeklinam cicho pod nosem.
- Smacznego. - burczę siadając ciężko na jednym z krzeseł.

< Arno, Shay? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz