17 lut 2015
Od Vivimorte " Vi-lentynki " cz. 1 ( cd. Chętny basior )
Reaguję tylko nieśmiałym uśmieszkiem na wypowiedzi Arno. Znów porusza temat intrygującego "Motylka", tym samym zaczynam czuć się trochę niezręcznie, chociaż powinnam chyba traktować to jako komplement. Nabieram na talerz odrobinę sałatki i pochłaniam ją z radością. Nie jest to wykwintne danie spod ręki mojego byłego, lecz to pierwszy posiłek od wczorajszego poranka. Na pewno dostałabym niezły ochrzan za zjedzenie wyłącznie śniadania przez cały dzień. A teraz pewnie zabawia się w towarzystwie jakiejś zdziry... Obściskują się na łóżku... O nie, nie będę gorsza!
- Dziś walentynki, jakieś plany? - zarzucam temat mszcząc się widelcem na kawałku pomidora. Chłopcy tylko patrzą po sobie.
- Raczej nie, chyba, że coś sugerujesz. - odcina się Arno.
- Zabawne. Naciesz się filmikiem. - prycham zabierając im talerze. Wkładam naczynia do umywalki i wyciągam torbę spod swojej pryczy. Wyciągam z niej średniej wielkości zawiniątko. W międzyczasie moi towarzysze zdążyli się zmyć co było mi całkiem na rękę. Ruszam melodyjnym krokiem do łazienki, a gdy z niej wychodzę przypominam bardziej żeńską wersję Kupidyna niż człowieka. Długie, śnieżnobiałe skrzydła okalają moje łopatki, czarne pasemka przybierają kolor ożywionych rannym słońcem różyczek, ubranie dzienne zamieniam na jasną suknię midi z dużą ilością różnorodnych falbanek, oraz zakładam delikatne sandałki złożone z kilku skórzanych paseczków. Co prawda na plecach mam kołczan, jednak w dłoni dzierżę kuszę z różowymi detalami.
- Łuki są dla prostackich amorków. - stwierdzam śmiejąc się przed lustrem. Ruszam na dach budynku. Miasteczko przybrane jest przesadzoną ilością walentynkowych ozdóbek, a ludzi szczęśliwym trafem przybywa. Wzbijam się w powietrze i zaczynam robić to, co umiem najlepiej: strzelam do ludzi. Oczywiście w pokojowych zamiarach! Strzały, których używam są tylko pomocnikami w uczuciach, nie zadają krzywdy i w zetknięciu ze skórą po prostu znikają, sprawiając, że cel obdarza uczuciem miłości pierwszą napotkaną osobę. Co prawda korzystam z nich tylko 14 lutego, jednak lubię to robić. Czy ktoś tego potrzebuje? Sama nie wiem. Kochać to dziwna rzecz, ale oprócz bólu przysparza człowiekowi chyba dużo radości, czyż nie? Z drugiej strony oddałabym komuś dwukrotnie za ugodzenie miłosną strzałą w tyłek, używając zwykłych pocisków.
Kiedy dobiega koniec mojej misji niebo jakby specjalnie rozpoczyna wizualne odwzorowanie jednego z najpiękniejszych zachodów słońca jakie udało mi się zobaczyć. Siadam na krawędzi szczytu hotelu i z rozkoszą wpatruję się w spektakularne popisy życiodajnej gwiazdy, gdy nagle wyczuwam czyjąś obecność. Odwracam głowę i mój wzrok krzyżuje się z równie zafascynowanyn panującą aurą spojrzeniem.
< Chętny ktoś? Ćśś... Dzisiaj nadal jest 14 luty >
SPÓŹNIONE, ALE OK XD
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz