29 cze 2015

Od Satana (cd. Hannzev)

Przechadzałem się tu i tam z wysoko uniesionymi łapkami. Można było nazwać to maszerowaniem w rytm własnego podśpiewowywania​, które unosiło się echem. W pewnym momencie zauważyłem dużego szczura, który chętnie uciekał na mój widok, ale nie za długo, ha! Dopadłem go w swoje łapki mocno ściskając, aż mu oczka wyszły z orbitek. Bawiłbym się nim trochę dłużej, ale usłyszałem baaardzo głośne powarkiwanie. Zdziwiony, bo dawno nie słyszałem wilków, pognałem w jego stronę przy okazji wywracając się w krzaki. Dwa basiory stały blisko siebie i jeden, bardzo dziwny, na prawdę, był sprawcą tych dźwięków. Chyba o czymś dyskutowali, ale mnie to nie interesowało! Bracia!
- Rawr! - krzyknąłem i skoczyłem na niebieskawą grzywę gryząc ją i tarmosząc. Zero reakcji z jego strony, ale zostałem zrzucony. Nie ma ze mną tak łatwo! Okrążyłem go i znowu skoczyłem, ale zostałem zatrzymany przez jego dwa pazury w górze. Skóra z policzków prawie zasłaniała mi widok przez te wiszenie w powietrzu.
- Co to jest? - zapytał chamsko. Wystawiłem mu język i używając swojej szybkości wyrwałem się na ziemie, wskakując na jego łapę. Mocno objąłem ją swoimi puchatymi nóżkami i trzymałem szczelnie.
- Raaawr rawr! - zaryczałem. - Nie zrzucisz mnie wielkoludzie, rawr!
Począł potrząsać swoimi wielgachnymi stopami w prawo i lewo, ale me szczelne przyssawki nie pozwoliły mu na nic więcej, jak schylenie się i wzięcie mnie za kark zębami. Znów upadłem na pupę z głośnym ,,puff".
- Zgubiłeś się? - usłyszałem pytanie od drugiego basiora. Uniosłem wysoko brwi i odwróciłem się do niego.
- Ja się nigdy nie gubię! - naburmuszyłem policzki. I znowu ktoś mnie dotykał, zostałem popchnięty przez tego dziwnego wilka i przewróciłem się na plecy. Jako, że jestem bardzo pulchny, miałem przez chwilę problem ze wstaniem.
- Taak? To gdzie twoi rodzice? - zignorowałem to pytanie.
- Jak wstanę, to cię złapie, upf! - wreszcie opadłem na brzuszek. Od razu użyłem ukochanej techniki biegania wokół swojego obiektu zainteresowania,​ czyli wielkiego obiadku - jaszczurki z dziwną sierścią. Chyba go zmyliłem!

Odchodzi Nisza!

Żegnamy!

Stanowisko Omega!

Uwaga. Szanse na stanowisko Omegi ma:
>Ruvik
>Lunaris
>Senooi
Dziękuję za uwagę.

Lucyfer Maximilian


Godność: Lucyfer Maximilian (Maximilian to nazwisko)
Pseudonim: Komornik, Lucek/Lucjan, Lalkarz, Max, Ramzes (sporo tego co nie?)
Wiek: 2 lata i 4 miesiące
Orientacja: Jeszcze ją określa
Głos:
Profesja: Kłusownik Zawodowy, Major, Strażnik
Żywioł: Psychokineza, Przemiana (3,4,5 wymiar)
Umiejętności:
~PSYCHOKINEZA~
>Pirokineza:  psychokinetyczne działanie mikro polegające na zwiększaniu temperatury obiektu, prowadzącego do jego zapalenia (samozapłonu).
>Kirokineza:  psychokinetyczne działanie mikro polegające na zmniejszeniu temperatury obiektu.
>Geokineza:  kontrola nad ziemią, przewidywanie i powodowanie trzęsień ziemi.
> Teleportacja:  przenoszenie przedmiotów, ściąganie przedmiotów i to nawet z bardzo odległych miejsc bez strat czasowych, zjawisko występujące na seansach mediumistycznych.
~reszty kinetycznych zdolności nie ma lub nie ma~
~PRZEMIANA~
>Wywoływanie u siebie lub u innych świadomych snów
>Wędrowanie duszą, lecz nie ciałem
>Reinkarnacja siebie lub innych
>Łamanie fal światła i tworzenie z nich przeróżnych sworzeń/przedmiotów
>Odczytywanie aur
~INNE~
>Mistrz alchemii
>Silny i wytrzymały
>Zmiana postaci w człowieka lub demona
>"Puka i zabiera" typowy komornik. Wyczuj to podtekst.
~DEMON~
>Wysysanie z ludzi energii i chęci do życia
Charakter: Lucyfer jest silny fizycznie jak i również psychicznie. Daję się zaginać (ani wyginać). Zawsze dąży do tego, aby mieć liczne wpływy lub panowanie. Lubi wszystko widzieć i wiedzieć, nie po to aby plotkować tylko aby mieć haczyki. Bardzo możliwe że zbyt pewny swoich możliwości, ale o dziwo to go nie gubi. Zawsze spada na cztery łapy. Pieprzony materialista. Jego czyny są zawsze dopracowane, przemyślane i ukazane z bolącą gracją, skutecznością i dynamiką. Bez owocne są próby przechytrzenia go. Lubi być w centrum zainteresowania, ale nie musi, umie bez tego żyć. Lubi smak ryzyka i wątpliwości. Kiedy jest zdenerwowany nie panuje nad agresją i gniewem. Kiedy nie ma dobrego humoru jest markotny i kapryśny. Nie mówi tego na głos, ale jest narcystyczny w szczególności jak ktoś źle o nim mówi. Ma tendencje do nieświadomego wykorzystywania ludzi na swoją korzyść. Miewa napady furii, zazwyczaj w takich momentach zmienia swoją postać na demona.
Znaki szczególne: Liczne wzory na na ciele.
Historia: Jego rodzina się rozbiła. Zgadnijcie przez kogo.... Oczywiście że przez jego brata! Poznał Hanza przypadkowo jak obaj wędrowali, chyba jakieś pół roku temu, akurat  wtedy kiedy stał się dorosły. Jeszcze błąkał się pół roku zanim znowu spotkał Hannzev'a teraz jako alfę. Zaproponował mu dołączenie do niej, a Lalkarz nie mając co lepszego uczynić zgodził się. Po za tym co mu szkodzi.
Partner/ka: -
Szuka partnera: "Przelotnie spoko. Na stałe? Nie wiem"
Zakochany w: Zazwyczaj w każdym widzi coś fajnego. "Zazwyczaj", bo bywają wyjątki.
Inne zdjęcia:  
 Kwota pieniędzy w banku: 25 SR

Satan





Imię/Godność: -
Pseudonim: Satan
Wiek: 3 miesiące
Orientacja: samosekualny/ase​ksualny
Głos:
Profe​sja: Uczeń
Żywioł: Wiatr
Umiejętności: Potrafi bardzo szybko biegać, oraz zmieniać kierunek wiatru by zdezorientować biegające jedzonko~
Charakter: Bardzo ciekawski, wszędzie wepcha swój drobny, świecący się nosek. Jak już coś go bardziej zaciekawi, to nie ustępuje i podąża za tym czymś, lub kimś. Uwielbia zabawę i wtrącanie się w nie swoje sprawy. Nie rozumie co to sarkazm, czy ironia. Gdy ktoś jest na niego zły, to go wcale nie rusza, chociaż czasem potrafi się przestraszyć.
Znaki szczególne: Często wypadające futerko, które zastępuje inna łata/kolor.
Historia: Oh, nie pamięta by miał styczność z wieloma wilkami, nee. Jego mama została zabrana na wyprawę, a on zgubił się podczas zabawy. Ale daje sobie radę! Potrafi polować na małe gryzonie, jest bardzo szybki.
Partner/ka: -
Szuka partnera: Nee, jak będę duży to na pewno Cię znajdę, miłości!
Zakochany/a w: Kiedyś wyjdzie za samego siebie.
Inne zdjęcia:
Właściciel: Jedyny
Kwota pieniędzy w banku: 25 SR

28 cze 2015

Od Wahots'a (cd. Shay)

W końcu dotarłem do jakieś porządnej watahy . Uśmiecham się jak idiota – więc z bananem na ustach wszedłem na tereny tutejszej watahy. Dołączyłem tutaj poprzez tutejszego Alfę. Jakoś tak wyszło, że na niego „wpadłem” gdzieś jak był na polowaniach, czy coś. Nie wiem, nie interesuje się tym. To trochę opowiem swojej historii (tak będzie zandudzać).
Więc urodziłem się w jaskini (chyba jak każdy chociaż inni się rodzą na łąkach, ale ok…) , na jakiś terenach watahy, ale nie wiadomo jakiej. Miałem matkę, ojca i trzech braci. Żyłem w normalnej rodzinie, jednak mnie to nigdy nie interesowało. Byłem żądny przygód, zawsze uciekałem z domu już jako młody. Szukałem czegoś nowego w życiu, dorastałem jak każdy. A kiedy osiągnąłem dwa lata, nie chcąc przebywać w gronie rodzinnym wyniosłem się z dnia na dzień bez żadnego słowa. Opuściłem rodzinę i zacząłem wędrować.
Przez kolejne dwa lata wędrowałem w poszukiwaniu jakieś watahy, przez ten okres czasu miałem wielu partnerów jak i partnerek. Jednak to nie było to o czym „marzyłem”. W końcu trafiłem na tą watahę – wataha vetoro zanna. Spotkałem Alfę – Hannzev’a, no i jako tako dołączyłem za pośrednictwem Alfy tak tu się znalazłem.

Wiem, zanudziłem. No, ale cóż. Więc powróćmy do tego wszystkiego, jak zacząłem tutaj „należeć” od połowy dnia.
Poszedłem się przejść po terenach. W sumie, jedno miejsce mnie zaintrygowało, na które od razu poszedłem. Pewne jeziorko, kilka basiorów było i zanurzali się w łowieniu ryb. Uśmiechnąłem się lekko, co ledwo było widoczne. Stałem jeszcze chwilę kiedy to od tyłu ktoś mnie nieco „zaskoczył”. Obróciłem się i zobaczyłem jakiegoś basiora, który chyba szedł w kierunku jeziorka, no i najwyraźniej mu zagracałem drogę. Przesunąłem się na bok.
- Nowy? – spytał.
- Yhy. – odparłem niepewnie.
Przytaknął głową. Chciałem odejść, ale odezwał się mój żołądek – nie jadłem od kilku dni, więc chyba warto by było abym teraz coś przekąsił. Podszedłem do jeziorka i wyostrzyłem – próbowałem – wzrok aby dojrzeć jakąś rybę, ale na nic. W pewnym momencie ktoś mnie pchnął i nim zdążyłem zareagować, aby uniknąć kąpieli – wpadłem. Westchnąłem ciężko. Obróciłem się i zobaczyłem, że był to ten sam basior co wcześniej mnie „zaczepił” pytaniem czy jestem nowy. Warknąłem pod nosem, ale szybko się ogarnąłem.
- Ups… - zaśmiał się.
Wyszedłem z wody i zacząłem się otrzepywać z wody, która cała wylądowała na nim i wyglądał jak mokry szczur.
- Ups… Za blisko stałeś. – zaśmiałem się szarmancko.

<Shay?>

27 cze 2015

Od Shay'a ,,Nowe Życie (?)" cz. 18 (C.D.N/END) [+18]

Musnąłem dziewczynie usta delikatnie koniuszkami palców błądząc po jej policzku. Arno zaczął ją całować w szyje bawiąc się jej włosami. Dziewczyna była zdezorientowana sytuacją i tak nam uległa jak nigdy dotąd. "Może dzięki alkoholowi?". Po chwili każdy już był nagi pod cięką białą kołdrą. Dziewczyna ciężko oddychała pochłonięta przyjemnością dotyku Arna i mojego. MOTYLICA BYŁA NIE DOŚĆ, ŻE ULEGŁA TO I CHĘTNA. Rozchyliła uda, a Arno chętnie w nią wszedł od tyłu. Postanowiłem pójść w ślady przyjaciela (?) no ale bez przesady on nie jest bezpłodny jak on, trzeba się zabezpieczyć przed alimentami na dziecko, więc założyłem "ochronę zbawienną przed zapłodnieniem" i dopiero po tym zrobił to samo co on. "Młoda" jękneła z zachwytu. Potem szło jak po maśle. Gryzłem ją w obojczyk, pieszcząc kobiece walory. Pieprzyliśmy ja w najlepsze, a ona nic nie wiedziała.
 ***
Minął dobry czas nim przestaliśmy. Dziewczyna od razu zasnęła, po seksie. Co było dla mężczyzn zbawieniem. Obaj wzięli szybki prysznic, ubrali się i wyszli nawet nie mrużąc tej nocy oczu. Wskoczyli do samochodu, zostawiając ją w hostelu samą, nawet za niego nie płacąc. Ups... Przybili piątkę i odjechali... Gdzie? Się zobaczy...
<wybacz nie chcę bachora i nie chcę aby Shay był z Isną.. Shay to wolny strzelec, baby:|>

DLA CIEKAWSKICH CAŁE OPOWIADANIE BYŁO ZACZERPNIĘTE Z TELEDYSKU DO 'SEEK BROMANCE'
CAŁY POMYSŁ NA OPOWIADANIA BYŁ USTALONY Z PRAWIĘ W WSZYSTKIMI B)

26 cze 2015

Od Shay'a "Początek" cz. 2 (cd. Mikayla)

Otrzepałem z futra poranną rosę, która przez przedzieranie się przez ten uporczywy krzew osadziła się na mnie. Ostatni raz rzuciłem mu złowrogi wzrok. Kiedyś się policzymy. Wyprostowałem się wypierając pierś do przodu i spiąłem mięśnie przednich łap i kawałka pleców, aby chrząknęło mi w kręgach, po czym spokojnym wzrokiem spojrzałem na waderę o równanie specyficznym ubarwieniu co u paru wilków w watasze.
- Jakiś konkretny powód cię tu sprowadza? - zadała pytanie przerywając wcześniejszą czynność.
- Witaj. Nigdy cię tu nie widziałem, a ja dużo widzę - nie chciało mi się odpowiadać na pytanie, a zmiana tematu wydała mi się słuszną decyzją.
- Może dlatego, że dopiero co tu dołączyłam?
- Może, a może nie.
- Filozof się znalazł.
- Każdy poeta musi umieć myśleć, czyż nie? Nie odpowiadaj.
- Nie każdy. Musi patrzeć.
Zrobiłem dwa kroki stając równolegle do niej i zerkając przez bark na nią złośliwe się uśmiechnąłem. Jeszcze nie wie co ja czeka. Ona patrzyła na mnie ja na nią, a z jej tyłu nadciągała chmura pyłów i dymu, która zamierzała prosto na nas, a raczej na nią. Połknęła ją jak woda połyka ciała. Chmura przede mną rozstępowała. Uciszyłem wichry delikatnym ruchem łapy.
- Dobry zabójca też musi.
- Przestroga od złego pana...
- Shaya - dokończyłem.
- Shaya.
- Nie Shaya. Mów przez Sh jak sz i przez zęby.
- Shay.
- Idealnie.
- Mów mi Mikayla lub Cicha.
- Pełne imię brzmi lepiej.
Zrobiłem jeszcze parę kroków dalej i siadłem do wadery tyłem. Patrząc na pole, lub jak to ja powiedziałem - sale treningową. Jak ja dawno tu się nie zapuszczałem. Może z dwa miesiące lub troszkę więcej. Poczyniła to samo, siadając tuż obok mnie i również patrząc w dal. Widziałem to przecież umiem. Podniosłem pysk w górę przymykając powieki. Wypuściłem wiatr z mojego uścisku i ucieszony zawirował w koło mnie targają moją miedzianą sierść.

<proszę>

Wahots

 Imię: Wahots
Pseudonim: Kolorowy, Wah, Hot
Wiek: 4 lata
Orientacja: Biseksualny
 Profesja: Łowca
Żywioł: Powietrze
Umiejętności:
• wszystko związane z żywiołem (np. tworzenie tornad, wywoływanie silnego wiatru na zawołanie itp.)
• panuje nad pogodą
• widzi przez ściany
• umie się szybko teleportować
• często widzi duchy, co mu czasem przeszkadza, bo wie, że powinien z nimi rozmawiać…
Charakter: Wahots jest dość nietypowym wilkiem. Lubi on nowe znajomości, jest ciekawski świata i zawsze zastanawia co jest za rogiem, co go czeka. Wah jest żądny przygód i nigdy nie odmówi jakiś wypraw – no chyba, że nie jest w humorze to już całkiem inna sprawa. Jest on przyjacielskim wilkiem, lubiący pomagać innym, a sam nie lubiący jak ktoś mu chce pomóc. Oczywiście lubi się droczyć z innymi, czasem działa na nerwy, ale da się go jakoś znieść. Nigdy nie potrafi usiedzieć w miejscu, bo zawsze go coś zaciekawi i potrafi polecieć i tam grzebać, ale wcześniej spyta się czy może. Jest strasznym uparciuchem, jak się na coś uprze to nie ma mocnych, aby go od tego odciągnąć. Wah jest oczywiście opanowany, ale to już ciężko zobaczyć skoro zachowuje się jak typowy „dzikus”. No cóż… Basior jest także bardzo skromny w stosunku do swojej osoby.
Jednak w stosunku do drugiej osoby jest strasznie uczuciowy, jeśli kogoś obdarzy już swą sympatią... Czasem lubi sobie poromansować, ale to już rzadziej.
Znaki szczególne*: Kolorowe włosy, różowe oczy, skrzydła… Na tylnej łapie ma znak strzałki skierowanej w dół.
Historia: Wahots urodził się w jaskini, na jakiś terenach watahy, ale nie wiadomo jakiej. Miał on matkę, ojca i trzech braci. Żył w normalnej rodzinie, jednak go to nigdy nie interesowało. Był żądny przygód, zawsze uciekał z domu już jako młody. Szukał czegoś nowego w życiu, dorastał jak każdy. A kiedy osiągnął dwa lata, nie chcąc przebywać w gronie rodzinnym wyniósł się z dnia na dzień bez żadnego słowa. Opuścił rodzinę i zaczął wędrować.
Przez kolejne dwa lata wędrował w poszukiwaniu jakieś watahy, przez ten okres czasu miał wielu partnerów jak i partnerek. Jednak to nie było to o czym on „marzył”. W końcu trafił na tą watahę – wataha vetoro zanna. Spotkał Alfę – Hannzev’a, no i jako tako dołączył za pośrednictwem Alfy tak tu się znalazł.
Partner/ka: Ha ha… Za szybko jak da niego.
Szuka partnera: Tak
Zakochany/a w: ---
Inne zdjęcia: ---
Właściciel: wiki i nata
Kwota pieniędzy w banku: 25 SR

25 cze 2015

Od Borisa/Ruvika "Co za wstyd..." cz. 6 (cd. Vector)

- Nie, Ruvik, n- - urwał, widząc niemalże szczenięcy wzrok utkwiony w jego doprawdy drobnej i naprawdę nikomu nic nie winnej osobie. Westchnął ciężko, rozglądając się z lekkim przekąsem. Znał swojego brata już spory szmat czasu, a nadal do końca nie wiedział, jak mu wytłumaczyć, że pijawki nie są dobrym prezentem powitalnym. Ruvik musiał wziąć sobie do serca poradę, żeby być bardziej przyjaznym. W końcu skoro z ostatniej watahy został wyrzucony... Co prawda przez spowodowanie śmierci ponad połowy wilków oraz całkowite zniszczenie pewnej części lasu, ale zawsze warto dmuchać na zimne i pokazać się z jak najlepszej strony, prawda?
Basior zamrugał nieznacznie, jakby nie wiedząc, o co chodziło Borisowi. Doskonale wiedział. Musiał wiedzieć. Chyba.
- Naprawdę nie sądzę, żeby pijawki spodobały się reszcie, wiesz? - dodał po chwili namysłu, próbując całkowicie ignorować pełne niezrozumienia spojrzenie. Zdawał sobie sprawę, że te małe szkarady może mają jakieś możliwości lecznice czy... coś tam.
Westchnął po raz kolejny. Miał tylko nadzieję, że z boku nie wygląda to jakby mówił do siebie. Jego brat nigdy nie przejawiał specjalnego zainteresowania do wyrzucania z siebie więcej niż sześciu słów dziennie. Do obcych nie odzywa się niemal w ogóle, jedynie do Borisa czasami pozwoli sobie odezwać się dłuższymi frazami. Z pewnością jest duszą towarzystwa na imprezach.
- Co powiesz na jakieś... no nie wiem... może jedzenie? Każdy lubi jedzenie! Albo... Nie wiem, naprawdę, zrób im jakieś bransoletki przyjaźni, padną od razu.
Ruvik przechylił głowę, spoglądając przez ramię Borisa.
- Jedyne, o co prosiłem, to żebyś po prostu nikogo nie zabijał. To chyba nie jest takie trudne? Wiem, że każdy ma hobby, ale nie przesadzajmy. A te bransoletki mogą być całkiem dobrym pomysłem, gdyby tyl- co?
Czerwony basior odkręcił się, widząc jak jeden z wilków macha łapą, żeby pozbyć się pijawki. Świetnie. Kurdupel niemal automatycznie rzucił bratu spojrzenie zirytowanej wiewiórki numer czternaście.
- Wiesz co, kiedyś rzucę te robotę i będziesz musiał sobie radzić sam, bo mam cię już kompletnie po kokardę - burknął pod nosem, garbiąc się lekko i podchodząc do nieznajomego wilka. Ruvik ruszył nieco za nim, z tyłu, na wszelki wypadek.
- Nie lubisz kokard - mruknął, jak zwykle elokwentnie.
- Dziękuję Kapitanie Oczywisty! - Wyprostował się, chcąc już mieć to z głowy. Odchrząknął cicho. - Pomóc ci? - zawołał głośniej.
Oby tylko nie pytał się, skąd się wzięły.

24 cze 2015

Ogłoszenie parafialne

>Tak. Znowu znalazłam czas na prowadzenie bloga, ale z o wiele mniejszą ilością weny.
>Formularz i opowiadania wracają do pierwowzoru, czyli formularze wysyłamy na gmail lub howrse.
>Jak będę miała możliwość (nie obiecuje) zrobię mapę terenów.
>Możecie spokojnie dołączać do watahy i tak nie ma tu tłumów.

16 cze 2015

Od Mikayl'ei "Początek"

Mrok i nieład, zaczął się rozchodzić pod promieniami słonecznymi kiedy do mej jaskini, zaczął się przedzierać. Powoli otwierając oczy, zauważyłam wokół mnie śnieg... muszę zacząć panować nad tym żywiołem...
Opierając się na łapach, powoli się podnosiłam, przeciągnęłam się. Kiedy, moje łapy powoli kroczył ku wyjściu, słońce oświetlało moją sierść. A ja kompletnie nie czułam tego ciepła, samo zimno. Wyskoczyłam z jaskini i zaczęłam się rozglądać po terenach watahy. Wilki chodziły we wszystkie strony, a ja zastanawiałam się co by tu robić. Nic pożytecznego nie przychodziło mi do głowy, więc postanowiłam się przejść po watasze. Podziwiałam lasy, bujną roślinność, nawet ujrzałam jednorożca który ujął mnie za moje lodowate serce, które przez chwilę zapłonęło bardzo a to bardzo małym ognikiem. Które znikło, tak szybko jak się pojawiło bo jednorożec się spłoszył. Otrzepałam się i wyruszyłam w dalszą podróż po terenach. Aż dotarłam na teren Battlefield, nie mogłam złapać powietrza, oczy mi się powiększyły.
-Idealne miejsce! - krzyknęłam, ale po chwili się zorientowałam że to się wydobyło ode mnie, spojrzałam za siebie czy aby nikt nie usłyszał. Ale po chwili zdecydowałam że jestem tutaj sama. Idealne miejsce do ćwiczeń, idealne miejsce do ujarzmienia żywiołu, idealne miejsce do wyładowania instynktu zabójcy. Westchnęłam i zawróciłam, aby jak na razie od tego miejsca oddalić się jak najszybciej. Niemal biegłam, aby pozbyć się pewnych wspomnień, bombardowały mnie, każde mrugnięcie inny ułamek wydarzenia, zrobiło się nagle duszno. Aż jakoś z samej siebie zatrzymałam się przy małym jeziorku. Cudowne miejsce, pełne magii i spokoju. Tu jakoś nagle otrzymałam ubogi spokój, uczucie bezpieczeństwa. Cała się trzęsąc podeszłam do dużego fioletowego drzewa. Podniosłam głowę do góry, brakowało mi jednego... wiatru, nie było go. Pasowałby teraz... westchnęłam i popatrzyłam w tafle wody. Zauważyłam wilczyce, przestraszoną i dopiero teraz zrozumiałam że przez to zdarzenie stałam się zabójcą... przykre ale prawdziwe. Mój instynkt mówi zabijaj wrogów, broń watahy nawet za cenę życia. 
   Oddychając nie miarowo, próbowałam się uspokoić ale ten cudowny spokój przerwał mi szelest w krzakach. Powoli trzęsąc się, zwróciłam głowę ku owemu dźwiękowi... 

(ktoś chętny?)

Eleonora

Imię: Eleonora
Pseudonim: Nora
Wiek: 4 miesiące
Orientacja: Hetero
Głos: ►
Stanowisko: -
Żywioł: -
Umiejętności: Potrafi ładnie śpiewać.
Charakter: Nigdy się nie poddaje, miła i pomocna. Z każdym znajdzie wspólny język. Waleczna. (Poproszę, więcej~Hanz)
Znaki szczególne: Znaczki na górze łap, czarne piórka na karku.
Historia: Rodzice ją porzucili, gdy miała 3 miesiące. Po około miesiącu, trafiła tutaj. (Wiecej)
Partner/ka: -
Inne zdjęcia:
Właściciel: Saphira132
Kwota pieniędzy w banku: 25 SR

Heren

 
Imię: Heren
Pseudonim: Zeke ewentualnie Hunter
Wiek: 3 lata
Orientacja: Biseksualny
Głos:
Profesja: Muzyk
Żywioł: Ogień i ziemia
Umiejętności:         
Pomimo ładnego śpiewania Heren potrafi także szybko biegać, atakować z niezwykłą precyzją oraz agresją. Posiada magiczne zdolności takie jak: atak strzałami z ognia, słaba telekineza, uzdrawianie drobnych ran za pomocą swoich łez. Heren niestety ma umiejętność, której nie kontroluje a mianowicie ''Furię'', czerwone znaki na prawej stronie jego pyska, prawej tylnej łapie oraz ogonie zaczynają świecić bardzo jasną czerwienią a oczy basiora zmieniają się na zielone, pozbawione źrenic czy tęczówek, Heren nie potrafi wtedy zapanować nad swoją żądzą krwi, żeby go uspokoić, trzeba sprawić, żeby stracił przytomność.
Charakter:         
Heren to pogodny wilk. Może nieco odstraszać swoim głupim zachowaniem jednak uwielbia towarzystwo innych wilków, zrobi wszystko, żeby być w centrum uwagi. Bywa czasem chamski ale tylko wtedy kiedy ma naprawdę zły humor. Basiorowi pomimo swojego szczenięcego zachowania jest bardzo lojalny dla watahy, wie co to poświęcenie i ciężka praca na rzecz innych, jest altruistą. Heren zawsze chętnie pomaga innym, spełni każdą nawet najdziwniejszą prośbę, nie oczekuje nic w zamian.
Znaki szczególne: Czerwone znaki na prawej stronie pyska, prawej tylnej łapie oraz ogonie.
Historia: Heren urodził się i wychował w watasze srebrnego ogona. Dla rodziców Herena liczyli się zawsze jego dwaj młodsi bracia, basior był odsunięty na drugi plan, a czasem nawet traktowany jak omega w watasze. Wilk zdobył dwa przydomki, jeden z nich ''Hunter'' nabył podczas polowania, rzucił się sam na niedźwiedzia i zabił go. Druga ''ksywa'' czyli ''Zeke'' wzięła się od przyszłego alfy watahy srebrzystego ogona. ''Książę'' bo tak był nazywany syn pary alfa, zawsze wołał na Herena ''Zeke'', niestety ten przydomek sprawia ogromny ból Heren'owi, ponieważ syn pary alfa musiał związać się z waderą i zapomniał o swoim Zeku. Heren postanowił odejść z watahy srebrzystego ogona, poszukując spokoju i nowego domu trafił tutaj.
Rodzina: Heren był synem pary Beta, miał dwóch młodszych braci. Zostawił ich wszystkich daleko za sobą i nie chce wracać.
Partner: Jak na razie brak.
Właściciel: zuzazumika@gmail.com
Partner: Szuka